Quantcast
Channel: PAPUZI BLOG
Viewing all 57 articles
Browse latest View live

Jakie czynniki stresogenne mogą powodować skracanie telomerów u naszych papug?

$
0
0

Od zarania dziejów ludzkość poszukiwała panaceum na młodość i nieśmiertelność. Od ubiegłego wieku modne stały się badania nad telomerami. Odkryto bowiem, że mogą one mieć związek z naszym zdrowiem, a co za tym idzie z długowiecznością, a może nawet nieśmiertelnością. Telomery to osłonki końcówek chromosomów, które niestety skracają się z czasem. Na dodatek czynniki inne niż czas powodują często ich nadmierne ścieranie się. Telomer nie zawiera genów, ale gdy znika zupełnie, chromosom może zostać uszkodzony i w komórkach następuje lawina zdarzeń, która prowadzi m. in. do powstania nowotworów, chorób dziedzicznych, starzenia się komórek. Czyżby w telomerach tkwił sekret długowieczności? I dlaczego ich długość badano również u afrykańskich żako?

W 2009 roku przyznano nawet nagrodę Nobla za odkrycie, w jaki sposób chromosomy są przez nie chronione. Od tego czasu naukowcy prześcigają się w badaniach nad telomerami, bo poznanie ich fizjologii i czynników powodujących ich niszczenie, mogłoby wpłynąć na nasze zachowania czy decyzje życiowe. A w 2013 roku naukowcy zasugerowali nawet, że komórki macierzyste pozyskane we wczesnym okresie życia mogłyby być wykorzystane w późnej starości do przywracania telomerów. Czy nie brzmi do jak panaceum na nieśmiertelność?

No, ale jaki to ma związek z naszymi papugami? Otóż, na razie naukowcom nie tyle chodziło o zapewnienie nieśmiertelności naszym papugom, co nam samym. Mechanizmy skracania telomerów nie są jeszcze do końca poznane. Zwierzęta służą po prostu do badań nad tymi mechanizmami. Ale jeśli zgłębimy tę wiedzę, to i nasi domowi pupile mogą na tym przecież skorzystać, i być może, długość telomerów stanie się powszechnym biomarkerem w badaniach nad dobrostanem zwierząt.  Badana u żako izolacja od osobników tego samego gatunku nie wykazała jak na razie wpływu na długość telomerów. Chodzi o badanie, które opisałem w poprzednim artykule: "Jak to naprawdę było z telomerami u papug"Jednak nie były to jedyne badania, które nie potwierdziły wpływu badanego czynnika na telomery. Ale do badania nad żako jeszcze wrócę.

Na początku lat 2000-ych wzrosło zainteresowanie pomiarami długości i dynamiki telomerów u zwierząt, głównie dzikich. Początkowo uważano, że długość telomerów jest wskaźnikiem wieku. Z czasem jednak okazało się, że u niektórych osobników z wiekiem telomery skracają się szybciej, u innych pozostają niezmienione, a u jeszcze innych nawet się wydłużają. Badania są więc czasem sprzeczne. Ale jest już teraz pewne, że długość telomerów, choć nie wskazuje chronologicznego wieku organizmu, ma związek z kondycją fizyczną. Jest więc takim zegarem biologicznym i świadczy o „zużyciu”organizmu.A co za tym idzie, ma związek z pozostałą długością życia, choć bezpośredniego wpływu zaniku telomerów na śmiertelność jeszcze nie wykazano.

Z kolei badania wpływu uwarunkowań życiowych i środowiskowych na dynamikę telomerów u zwierząt doprowadziły do stwierdzenia, że jest ona ściśle związana z występowaniem czynników stresogennych. A za główną przyczynę skracania się telomerów u dzikich kręgowców uważany jest obecnie STRES OKSYDACYJNY.

Przedstawię najpierw, jak to działa, a następnie wymienię, jakie czynniki stresogenne były u zwierząt badane i czy badania wykazały ich związek ze skracaniem się telomerów.

Otóż, wszystkiemu winne są wolne rodniki, inaczej oksydanty, czyli utleniacze, które są produkowane głównie przez procesy metaboliczne. A więc powstają nawet przy każdym oddechu, kiedy to organizm przetwarza tlen na energię niezbędną do życia. I właśnie te oksydanty niszczą komórki, a telomery są na nie szczególnie podatne. Panie na pewno wiedzą z reklam kremów przeciwzmarszczkowych, że to właśnie wolne rodniki powodują starzenie się i wiotczenie naszej skóry. Oczywiście w obronie nasz organizm produkuje przeciwutleniacze. Pochodzą one też z pożywienia czy choćby tych kremów przeciwzmarszczkowych. Ale jeśli z jakiegoś powodu zaburzona zostanie równowaga między oksydantami a antyoksydantami, dochodzi do stresu oksydacyjnego. Proszę nie mylić tego terminu ze stresem psychologicznym, czyli stanem wzmożonego napięcia nerwowego. Stres oksydacyjny to biochemiczny stan organizmu spowodowany przez uszkodzenia oksydacyjne komórek. Ale jego przyczyną bywa właśnie m.in. ten stres psychologiczny, który nas dopada z powodu problemów, szybkiego tempa życia, depresji, zaburzenia nastroju, a także zła dieta, niezdrowy tryb życia (palenie papierosów, otyłość), wymagające procesy biologiczne (dojrzewanie, macierzyństwo) czy choroba. I właśnie na skutek stresu oksydacyjnego komórki, w tym również telomery ulegają przyspieszonej degradacji.

I tu z pomocą przychodzą nam badania na zwierzętach. Mocniejszych dowodów na związek pomiędzy stresem oksydacyjnym i skracaniem telomerów dostarczyły badania nad pisklętami małego pingwina królewskiego, które zmarły przedwcześnie w okresie wzrostu. Miały one najwyższy poziom uszkodzeń oksydacyjnych i najkrótszą długość telomerów. Z kolei suplementacja antyoksydantów, które chronią przed stresem oksydacyjnym, zmniejszyła po roku tempo skracania telomerów u dzikich sikor modrych.

Badania podkreślają, że silny wpływ na dynamikę telomerów ma środowisko. Bardziej przestrzenne siedlisko, zapewniające większą efektywność żerowania i bogatszy wybór ofiar zmniejsza tempo skracania telomerów. Obfitość i lepsza jakość pokarmu miała również pozytywny wpływ na długość telomerów, a u dokarmianego dzikiego gatunku ssaka – popielicy szarej, spowodowała nawet ich wydłużanie. Część badań sugeruje też negatywny wpływ na telomery zmian klimatycznych i zanieczyszczeń środowiska.

Wykazano też, choć nie we wszystkich badaniach, wpływ infekcji i chorób na szybsze skracanie się telomerów u zwierząt. Trzciniaka zwyczajnego zarażano malarią, fregatę wielką – opryszczką, a dzikie myszy – salmonellą.

Zakłócenia powodowane przez człowieka mogą również powodować redukcję długości telomerów u dzikich kręgowców. Na przykład hałas redukował długość telomerów u piskląt wróbla domowego, a niepokojenie – u piskląt kormorana czubatego. Czynnikiem stresogennym u myszy było też stłoczenie. Co ciekawe, w badaniach wykorzystano potomstwo odłowionych dzikich myszy domowych, ponieważ myszy laboratoryjne nie zapewniają dobrego modelu ze względu na ich niezwykle długie telomery. To dowód na to, że życie w niewoli jest mniej stresujące.

Ale badano również wpływ poszczególnych cykli życiowych na długość telomerów. U większości kręgowców telomery skracają się szybciej na wczesnym etapie życia, w okresie intensywnego rozwoju i wzrostu, a szczególnie, gdy konkurencja między rodzeństwem jest ostrzejsza. Niektóre badania pokazują też, że faza reprodukcyjna i rodzicielska również okupiona jest sporym kosztem. Badano też migracje, zimowanie czy wylinkę u gadów. Jedynie zimowanie, czyli nielęgowy etap w życiu ptaków, przynajmniej wtedy, gdy warunki żerowania były odpowiednie, zatrzymał skracanie telomerów.Prawdopodobnie dlatego, że zimujące osobniki mają mniejsze zapotrzebowanie energetyczne, co spowalnia metabolizm i ogranicza starzenie się. Podobnie jest u dzikich ssaków, które zapadają w zimowy letarg. U chomiczników dżungarskich zaobserwowano wtedy nawet wydłużanie się telomerów.

Wpływ stresu psychologicznego na telomery u ludzi był dość szeroko badany. Jednak u zwierząt potraktowano go po macoszemu. Brak jest badań dotyczących wpływu pozycji społecznej czy więzi społecznych na długość telomerów. No, może z jednym wyjątkiem. U hieny cętkowanej. Zbadano u niej wpływ rangi społecznej. Osobniki o wyższej pozycji w hierarchii miały dłuższe telomery. Oznacza to, że podporządkowanie społeczne ma ważne konsekwencje na poziomie komórkowym i może mieć wpływ na starzenie się.

Oprócz dzikich hien, żako trzymane w domach były to do tej pory jedynymi zwierzętami, u których próbowano zbadać wpływ stresu społecznego na długość telomerów. To znaczy, u hien rzeczywiście zbadano czynnik społeczny, podczas gdy u żako był tylko taki zamiar, ale zbyt wąski zakres zebranych danych pozwolił jedynie na zbadanie czynnika fizycznej izolacji od tego samego gatunku i wykazano brak jego wpływu na długość telomerów, co przedstawia poniższa tabela.

Plus oznacza istnienie wpływu badanego czynnika na długość telomerów, zero - brak znaczącego wpływu, a minus oznacza brak jakiegokolwiek wpływu.

Zaskoczeniem było natomiast w tym badaniu to, że w grupie papug trzymanych pojedynczo, a do takich należały głównie starsze, nawet 40-45 letnie ptaki, telomery były relatywnie krótsze już na początku ich życia, ale badacze nie potrafili wyjaśnić dlaczego. W mojej korespondencji z dwoma z autorów badania zgodzili się oni jednak z moją hipotezą, że nadmierne skrócenie telomerów u tych starszych żako mógł spowodować stres związany z ich odłowem ze środowiska naturalnego, zmianą stylu życia i oswajaniem ich na siłę. Osobniki trzymane w parach, które z powodu małej reprezentatywności badanej grupy były mniej liczne i głównie młodsze, miały relatywnie dłuższe telomery. I tu też autorzy badania zgodzili się ze mną, że przyczyną ich dłuższych telomerów mogły być następujące fakty:

  • w wyniku ratyfikacji przez Austrię konwencji CITES od końca lat 80-tych przestały napływać do Austrii żako z odłowu, więc te młodsze nie przeżyły już stresu spowodowanego odłowem,
  • zapowiedź zaprzestania importu ptaków z odłowu doprowadziła do powstania hodowli, w których od wyklucia ptaki przywykły do odmiennego środowiska, stylu życia i ludzkiej obecności, nie przeżywały więc stresu spowodowanego zmianą tych czynników,
  • papug trzymanych w parach ludzie najczęściej nie oswajają, w przeciwieństwie do trzymanych pojedynczo, więc te trzymane w parach ominął stres z związany z oswajaniem,
  • w latach 90-tych rozwinął się już w Europie ręczny wychów, więc prawdopodobnie najmłodsze osobniki były już ręcznie wykarmione, a więc już oswojone, dzięki czemu nie były poddane stresowi związanemu z kontaktem z człowiekiem.

Tak więc badanie w sposób niezamierzony wykazało, że osobniki, które przeżyły stres związany z samym schwytaniem ich w naturze, transportem, a następnie stresowymi warunkami środowiskowymi i zmianą stylu życia, oraz oswajaniem na siłę dzikich ptaków, miały krótsze telomery niż te, które urodziły się już w hodowlach i które mogły wcale nie być oswajane, bo żyły w parach lub mogły być ręcznie wykarmione. Badanie, które miało wykazać, że telomery szybciej skracają się z powodu izolacji od osobników tego samego gatunku, w uproszczeniu paradoksalnie pokazało, że papugi ręcznie wykarmione, a więc przywykłe od wyklucia do ludzi, mają dłuższe telomery.
Badacze, którzy nigdy nie interesowali się papuzim hobby ani nie mieli pojęcia o odłowach, i konwencji CITES, wyciągnęli jedynie wniosek, że jakiś stres spowodował u tych starszych skrócenie ich telomerów na początku ich życia. Podobne zjawisko było już wcześniej przedmiotem badania na ludziach. Odkryto, że osoby wykluczone społecznie na początku życia, np. dzieci z domów dziecka, miały w późniejszym wieku krótsze telomery. Dlatego austriaccy badacze przypuścili, że w przypadku tych żako z krótszymi telomerami też musiał zadziałać jakiś stres społeczny na początku ich życia. A ponieważ osoby, które spędziły całe dzieciństwo w wykluczeniu społecznym, były poddane stresowi społecznemu, założyli, że ich odkrycie może posłużyć do zbadania w przyszłości chronicznego stresu społecznego również u zwierząt.

I pewno pod wpływem tego badania niektórzy u nas uważają, że tylko chroniczny stres i samotność prowadzą do nadmiernego skracania telomerów. Chroniczny stres znaczy długotrwały. Ale czy ktoś kiedyś określił, jak długo powinien trwać, żeby go nazwać chronicznym? Gdzie w takim razie powinna przebiegać granica, jeśli to takie oczywiste? Na pewno niejeden krótkotrwały stres może pozostawić piętno na całym życiu. I na pewno chwilowy, ale powtarzający się stres może przerodzić się w stres chroniczny, jak np. odłów ze środowiska naturalnego, czy zabieranie budki, które pozornie wywołuje tylko chwilowy stres, ale przekłada się na brak sukcesu reprodukcyjnego ptaków, który odbija się na całym życiu. To nieprawda, że tylko chroniczny stres może wywołać stres oksydacyjny w komórkach. Nawet chwilowy stres może doprowadzić do zwiększonej  produkcji wolnych rodników, a w efekcie - do stresu oksydacyjnego w organizmie. Poza tym, hormony stresu (glikokortykoidy) niszczą telomerazę - enzym, którego aktywność sprzyja naprawie telomerów.

Długotrwała samotność na pewno może spowodować stres chroniczny. Ale to badanie nie zajmowało się samotnością, a wszyscy wiemy, że trzymana pojedynczo papuga, wcale nie musi czuć się samotna. Owszem, samotność najczęściej zdarza się u papug trzymanych pojedynczo, z powodu zaniedbań opiekuna. Ale zdarza się też odwrotnie, że dwie papugi mogą też czuć się samotne z powodu ich niedopasowania. Znam wiele przypadków trzymania dwóch papug w osobnych pokojach, ponieważ ptaki nie znoszą się nawzajem, jak to np. jest u znanej amerykańskiej treserki i behawiorystki Barbary Heidenreich, z którą miałem przyjemność przeprowadzić wywiad podczas jej pobytu w Polsce.

W tym samym badaniu austriaccy badacze powołują się także na badania na innych ptakach - brzegówkach zwyczajnych i biegusach zmiennych, pisząc: "Niektóre badania na ptakach pokazują, że dłuższe telomery są powiązane z lepszym życiem i sukcesem reprodukcyjnym w ciągu całego życia."
Więc to oczywiste, że stres związany z zabieraniem jaj czy budki, zakłócaniem lęgów, mimo że to "chwilowe" stresy, to jednak przekładają się na porażkę reprodukcyjną w ciągu całego życia. A więc stają się stresem chronicznym. A, idąc tym tokiem rozumowania, to przecież zabranie jaj w celu sztucznej inkubacji to też tylko "chwilowy" stres, więc o co tyle hałasu? Tyle tylko, że profesjonalni hodowcy, którzy zabierają jaja w celu sztucznego wychowu wiedzą, że para musi wyprowadzić przynajmniej jeden lęg w roku, żeby nie doznała chronicznego stresu z powodu braku sukcesu reprodukcyjnego. Niestety, ci którzy uważają, że to tylko chwilowy, przemijający stres, nie mają o tym pojęcia. Dlatego w filmie"Budka w klatce a dobrostan papug" wyjaśniam to i namawiam wszystkich posiadaczy par papug, żeby nie zabraniali im się rozmnażać. Zabranie jaj do inkubacji, czy w celu ograniczenia liczby lęgów, nie jest aż tak stresogenne, bo papugi szybko przystępują do kolejnych lęgów, ale odmówienie im w ogóle rozmnażania się bardzo negatywnie odbija się na ich zdrowiu psychicznym i fizycznym.
Zdarza się, że z braku budki, a więc miejsca do złożenia jaj i bezpiecznego wyprowadzenia młodych, samice powstrzymują złożenie jaja, co czasem prowadzi do jego zaparcia i ogromnego cierpienia fizycznego papugi. A przecież badania na ludziach i myszach dowodzą, że choroby też powodują skracanie telomerów. Jak więc taki ból i cierpienie może się NIE przełożyć na skracanie telomerów?
Oczywiście, że podobnie negatywnie na zdrowiu psychicznym pary odbija się zabieranie rodzicom piskląt do ręcznego karmienia. Ale jest to właśnie patologia sztucznego wychowu i powinno się tego zabronić. To nie ma nic wspólnego z prawidłowym sztucznym wychowem, który zaczyna się od inkubacji jaj.
Zabieranie jaj pojedynczo trzymanym samicom, owszem, też jest dla nich stresem. Jednak trzymane pojedynczo papugi, nie są tak pobudzone hormonalnie do lęgów, jak ptaki trzymane w parach, a poprzez odpowiednie postępowanie opiekuna, które opisałem w filmie „Papuzie jaja – cz. 1- co robić, kiedy papuga bez partnera zniesie jajko?" można ten stres zredukować.
Instynkt reprodukcyjny u samotnie trzymanych papug nie jest tak silny, jak u trzymanych w parach, dlatego brak możliwości rozmnażania się z powodu np. braku budki nie jest dla nich aż tak odczuwalny. Ale i tu rolą opiekuna jest budować relacje ze swoim pupilem w sposób świadomy, aby w okresach hormonalnych zminimalizować stres swojego pupila i doprowadzić do tego, by jego potrzeby emocjonalne były zaspokojone, o czym mówiłem w wielu filmach, np.: "Jak dotykać i pieścić papugę - bądź dla niej przyjacielem, a nie partnerem"   i "Agresja u papug - hormony, zły dotyk i inne przyczyny, oraz 10 rad, jak tą agresję wyeliminować" i innych.

Niewiele jest w życiu zdarzeń, które stresu nam nie dostarczają. Spotykamy go na każdym kroku. Nie mogę więc zrozumieć, jak można negować, że nawet jednorazowe chwilowe stresy jak np. zabranie budki, zaparcie jaja, czy oswajanie na siłę, mogą pozostawić ślad w ptasiej psychice do końca życia, a już na pewno powodują stres oksydacyjny, który jest przyczyną skracania telomerów.

Na podstawie dotychczasowych badań przyjmuje się, że długość telomerów jest u kręgowców wskaźnikiem zdrowia i dalszej długości życia. Jednakże obecnie nie wiemy jeszcze zbyt dokładnie, co powoduje ich nadmierne skracanie - czy wynika to z indywidualnych różnic uwarunkowanych genetycznie, czy przez warunki środowiskowe, na które może mieć wpływ wiele czynników. Ale też nie udowodniono jeszcze, że izolacja społeczna wpływa na skracanie telomerów u papug, a już na pewno podstawę do takiego wniosku nie stanowią wyniki badań austriackich naukowców nad żako, których wyniki zostały w tym celu zmanipulowane.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Źródło: Do glucocorticoids mediate the link between environmental conditions and telomere dynamics in wild vertebrates? Frédéric Angelier, David Costantini, Pierre Blévin, Olivier Chastel

 



Zakaz rozmnażania papug - cz.1 – „Rozmnażanie to bezdomność i krzywda papug”

$
0
0

 


Jeden z widzów Papuziej Telewizji tak napisał pod filmem „Po co nam hodowla papug i czy powinniśmy je rozmnażać?”
: Propagujecie bezdomność i krzywdę. Co się stanie z tymi setkami papug wyprodukowanych przez właścicieli? Zwierzętami, które żyją dłużej niż psy i koty? Nie ma dla nich publicznych schronisk. Co wy sobie wyobrażacie?”

Bezdomność i krzywda papug to patologie. Walczę z nimi, przeciwstawiając im prawidłowe zachowania. A wyobrażam sobie, że dzięki temu schroniska dla papug nie będą w naszym kraju potrzebne. Jednak zakaz rozmnażania nie jest prawidłowym zachowaniem w stosunku do pary papug. Owszem, można ograniczać ilość jaj lub ilość lęgów, żeby nie „produkować setek papug”, ale całkowity zakaz dla wyprowadzenia przez parę choć jednego lęgu w roku to zbrodnia. Owszem, nadmiar papug może doprowadzić do bezdomności i krzywdy, ale nie musi, jeśli nie dojdzie do patologii. Jednak zakaz lęgów na pewno doprowadzi do cierpienia papug. A może i śmierci. I to nie jest moja wyobraźnia, lecz wiedza powszechnie znana hodowcom. Zapraszam na film "Budka w klatce a dobrostan papug", aby lepiej to zrozumieć.

Ten sam widz: Niestety to bzdury. Sami przyznajecie, że nie trzeba dobierać partnerów dla par tej samej płci. Więc te papugi sobie świetnie radzą bez rozmnażania raz w roku. Zbrodnią jest doprowadzać do śmierci i cierpienia, a tym jest namawianie do rozmnażania. Psy i koty się sterylizuje. Ptaki trudniej. Jakoś te pierwsze nie cierpią.”

Jednopłciowe pary papug czy wysterylizowane psy i koty „świetnie sobie radzą bez rozmnażania”, bo nie mogą się rozmnażać. Dlatego tak nie cierpią. U jednopłciowych par papug występuje jedynie popęd płciowy, który z resztą często w takiej parze realizują, o czym wspomniałem w filmie "Jak zapobiegać niechcianej "ciąży" u papug, czyli świadome papużyństwo" 

Owszem, para jednopłciowa to jest jakieś rozwiązanie, aby zapobiec lęgom. W filmie tym wymieniłem je jako jedną ze stosowanych metod zapobiegania potomstwu i obiektywnie przedstawiłem, z czym to się wiąże, jednak ocenę takiej sytuacji pozostawiłem widzom. Bo trzymając parę często zmuszamy dwa jednopłciowe osobniki do zaspokajania popędu płciowego ze sobą nawzajem. Poza tym para różnopłciowa zawsze lepiej się dogaduje, o czym z kolei mówiłem w filmie o łączeniu papug. Nie ma między nimi takiej rywalizacji, jak między osobnikami tej samej płci. Więc wcale to nie jest tak, że „przyznaję, iż nie trzeba dobierać pary różnopłciowej”.

Ten sam widz: „Zwierzęta nie mają świadomości takiej jak ludzie i nie potrzebują potomków dla spełnienia się. Proponuję, abyście skończyli studia weterynaryjne i doedukowali się głębiej. Albo polegajcie na zdaniu ekspertów. Pozdrawiam, lekarz weterynarii”

Ależ jest dokładnie odwrotnie. Homo sapiens wcale nie zawsze potrzebuje "potomków do spełnienia się". Owszem, podobnie jak zwierzętami, rządzą nami instynkty płciowe, ale często są zagłuszane przez świadomość, którą kształtują warunki kulturowe i bytowe. Dlatego wcale nie wszystkie pary do spełnienia się potrzebują potomków.

I rzeczywiście zwierzęta nie mają takiej świadomości jak ludzie, choć wyniki badań pokazują, że w sposób świadomystosują pewne strategie działania, a znaczna część gatunków potrafi osiągać wyznaczone sobie cele, nawet ośmiornica. 

Jednak zwierzęta mają o wiele silniejszy instynkt, który nakazuje im przedłużanie gatunku. I jeśli nie będą mogły tego instynktu zrealizować, to z frustracji gotowe są samookaleczyć się lub nawet zabić partnera. Więc, chyba jednak nie chciałbym skończyć studiów weterynaryjnych, których absolwenci takich rzeczy o zwierzętach nie wiedzą.

Ten sam widz: Brak lęgów doprowadza do śmierci? A zaklinowane jaja na skutek pobudzenia do ich składania?

Tak. Można to w dużym skrócie myślowym tak określić: Brak lęgów doprowadza do śmierci”, bowiem obecność osobnika odmiennej płci jest jednym z bodźców wywołujących instynkt rozrodczy, czyli instynkt przedłużenia gatunku (nie mylić z popędem płciowym), którego nie da się zatrzymać poprzez niedostarczenie budki lęgowej. A niezaspokojony prowadzi do frustracji. I stąd tyle cierpień i niepotrzebnych śmierci.

Zaparcie jaja (bo tak to się nazywa w medycynie weterynaryjnej) może właśnie być skutkiem powstrzymywania go z braku miejsca na jego złożenie i wyprowadzenie lęgu (a nie wskutek "pobudzenia do składania"). Papuga instynktownie stara się zaczekać na lepsze czasy, bo podświadomie wie, że młode wyklute na dnie klatki czeka śmierć. Podobnie jak bociany czują, że będzie suche lato, a więc mniej pokarmu, i wyrzucają nadmiar młodych z gniazd, aby pozostałym dać większe szanse na przeżycie.

Ten sam widz: A niedobór wapnia na skutek wyczerpania organizmu samicy? A wyczerpanie niedoświadczonych rodziców i śmierć na skutek zbyt dużego lęgu? To są skutki nieodpowiedzialnego rozmnażania.

Oczywiście, że nie wolno dopuszczać do nieodpowiedzialnego rozmnażania, które może doprowadzić do wyczerpania i niedoboru wapnia, i w tym zakresie należy prowadzić edukację hodowlaną. I tu jest ogromne pole do popisu właśnie dla weterynarzy, aby do tego nie dochodziło. Ilość lęgów i ich wielkość można regulować usuwaniem budki czy jaj.

Ten sam widz: „A wpadniecie w dziury i niebezpieczne miejsca przez samca szukającego miejsca na gniazdo?”

No cóż, bez względu na to jak śmiesznie to brzmi, to gdzie tu logika? Przecież to mogłoby się raczej zdarzyć właśnie wtedy, kiedy nie dostarczymy budki lęgowej. Ale skoro nasz widz rozumie, do jakiego poszukiwania zmusza papugi instynkt rozrodczy, to może więc chociaż do jego wyobraźni przemówi to, że kiedy para będzie miała odpowiednią budkę lęgową, czy nawet dwie do wyboru, jak to hodowcy często robią, to nie będzie szukać innego miejsca i "wpadać w dziury".

Ten sam widz: Jedyne co warto jeszcze poruszyć w waszej odpowiedzi: frustrację seksualną się leczy. Są metody kontrolowania hormonalnych zachowań, czyli zapobiegania rozmnażaniu i dokładaniu do biznesu krzywdy i chorób. Resztę rzeczy, które opisujecie to wiadomo, zabobony i klapki na oczach.”

No cóż, nazwanie naszych racji „zabobonami” świadczy chyba o braku dalszych argumentów ze strony tego widza. Dla mnie to on nie potrafi zrzucić „klapek z oczu”, bo ktoś mu je chyba za mocno zacisnął. No, ale każdy z moich czytelników oceni to sam.

Jednak jeśli według niego warto jeszcze coś poruszyć, to chętnie poruszę. Odnoszę wrażenie, że to raczej frustracja naszego widza stała się źródłem tak absurdalnych pomysłów.

Jeśli dobrze rozumiem, jest on za trzymaniem papug w parach i jednoczesnym zakazem prokreacji. Dlatego zaleca stosowanie u pary papug przez całe życie terapii hormonalnej, która wiadomo, że nie jest obojętna dla zdrowia. Albo może ewentualnie brakiem budki chce on doprowadzać zwierzęta do stanu chorobliwej frustracji seksualnej i depresji, by móc ją potem leczyć i zarabiać na krzywdzie zwierząt? Przedstawia się jako lekarz weterynarii. Jak więc głoszenie takich poglądów ma się do etyki tego zawodu?

A może podawanie zdrowej, młodej parze przez całe życie środków antydepresyjnych, to jakaś nowa pseudobehawioralna teoria?

Ten sam widz: Znowu okazujecie sie brakiem wiedzy. Nie potrzeba żadnych środków antydepresyjnych czy hormonalnych, a wystarczy odpowiednia dieta i warunki życia :) Hormony są dla ptaków, których właściciele z różnych względów nie mogą zapewnić im bytowych zaleceń. I nieźle kręcicie faktami; bowiem samice trzymane w parach jednopłciowych, a złych warunkach bytowych, też mogą wymagać terapii hormonalnej. Próby podchodzenia mnie od tej żenującej strony i atakowanie etyki lekarza pozostawiam bez komentarza. I nadal odsyłam do specjalistów.

Rozumiem, że te właściwe „warunki życia i zalecenia bytowe” to dla naszego widza zakaz rozmnażania. A jeśli pojawi się frustracja seksualna i depresja, to trzeba je leczyć dietą. Pewnie chodzi o dietę wysokocukrową, która spowoduje podniesienie poziomu endorfin, czyli tzw. hormonów szczęścia. Ale to dodaje energii i wzrasta pobudliwość, również seksualna. Więc trzeba by natychmiast ingerować z dietą niskocukrową, żeby tę nadpobudliwość i aktywność seksualną ograniczyć. Taka dieta + kolejne zapobieganie lęgom może doprowadzić znów do depresji i frustracji. I robi się nam błędne koło, a papugi  poddawane będą ciągłej huśtawce nastrojów. Czy rzeczywiście naszemu widzowi może o to chodzić?

Być może chce również ograniczyć owulację dietą niskobiałkową. Ale tak przez całe życie?

Zbyt duże ograniczenie białka może spowodować zużywanie białek ustrojowych dla celów energetycznych. Poza tym dieta niskobiałkowa ogranicza podaż płynów i nie realizuje zapotrzebowania na wapń, potas, żelazo, sód, fosfor. Wszystko to prowadzi do niedożywienia.

Czyżby nasz widz chciał to wszystko zrobić zdrowej parze papug? Czy nie lepiej pójść na kompromis i stosować zbilansowaną dietę, pozwalającą im cieszyć się pełnią zdrowia fizycznego, a dla ich zdrowia psychicznego dopuścić choćby raz w roku do małego lęgu?

No chyba że ten widz opracował jakąś specjalną dietę antykoncepcyjną, która jednocześnie nie doprowadza do niedożywienia i depresji? Jeśli tak, to powinien ją jak najszybciej opatentować. Należy mu się chyba za to nagroda Nobla!

Ten sam widz: A i jeszcze dodam, bo tak pewni siebie wyśmiewaliście przykłady patologii, które podałem; wszystko wzięte z życia. Przytrzaśnięte drzwiami samce, którym nie odpowiada nawet najbardziej polecana przez was budka oraz inne sytuacje, to nic innego jak to, z czym muszę się borykać jako lekarz, a powodem są szerzone przez was błędne informacje.

Ależ ja przyznałem przecież, że patologie się zdarzają. A wypadki „chodzą” tak samo po papugach, jak po ludziach. Każdy opiekun powinien zadbać o bezpieczeństwo swoich podopiecznych. Ale dlaczego to tylko samce „wpadają w dziury” i „są przytrzaskiwane drzwiami”? Czyżby nasz widz nie wiedział, że samice również poszukują miejsc na gniazdo i na złożenie jaj?

**********

Domyślacie się zapewne, podobnie jak ja, że nasz widz wcale nie jest weterynarzem. Przytoczyłem polemikę z nim tylko po to, żeby uzmysłowić Państwu, o jaki dobrostan papug chodzi przeciwnikom ich rozmnażania. Nie jestem aktywistą na rzecz ochrony życia poczętego, ale osoby te każą zabierać i niszczyć zalężone jaja. Kiedy jednak hodowcy zabierają choć część jaj do inkubatora i sztucznie wychowują pisklęta, jest to dla nich gwałt na rodzicach. Ale to dlatego, że są również przeciwnikami ręcznego karmienia i z lubością rozpisują się, jakim cierpieniem dla rodziców jest zabranie im jaj do sztucznego wychowu, mimo że hodowcy nie robią tego tak totalnie. Nie jest jednak dla nich gwałtem na rodzicach zniszczenie wszystkich jaj z każdego lęgu i doprowadzanie pary papug do frustracji. Czy rzeczywiście tędy droga? Już wkrótce zaproszę Państwa na kolejną część moich rozważań na ten temat.  

Zakaz rozmnażania papug – cz.2 - „Mniejsze zło dobrostanowe”

$
0
0

W moim niedawnym filmie o trendach, modach, etyce, roli i znaczeniu hodowli„Po co nam hodowla papug i czy powinniśmy je rozmnażać?”, nie sposób było nie wymienić trendów w polskiej hodowli, a może raczej etyki propagowanej przez polskich obrońców papug. Uważają oni, że papug jest za dużo i dlatego nie powinniśmy ich rozmnażać, oraz że za ich rozmnażanie nie powinni brać się amatorzy, a jedynie profesjonaliści. I zetknąłem się z taką oto opinią widza Papuziej Telewizji: „Wybieramy mniejsze zło dobrostanowe - a najmniejszym złem jest trzymanie stadnych zwierząt w parach i nie rozmnażanie ich.” 

Czy myślicie, że istnieje logika „mniejszego zła”? 

Przytoczę tu słynny „dylemat wagonika” („trolley problem”). Otóż wyobraźcie sobie, że siedzicie przy zwrotnicy i widzicie rozpędzony wagon. A na jego torze leży pięć nieprzytomnych osób. Na drugim torze obok leży jedna osłabła osoba. Wagonika nie da się już zatrzymać. Jak zwrotniczy powinien zareagować? Czy przestawić zwrotnicę na drugi tor, gdzie leży tylko jeden człowiek? Na pewno wielu z nas pomyśli, że to spowoduje to mniejsze straty. Mniejszą tragedię. Ale czy to etyczne? Czy powinniśmy w tej sytuacji liczyć czy ważyć? No, ale ważymy tu życie versus życie. Jak wybrać, które zło jest mniejsze? 

Zobacz też moją polemikę z jednym z widzów tego filmu we wpisie:
Zakaz rozmnażania papug - cz.1 – „Rozmnażanie to bezdomność i krzywda papug”

Czy każdy może rozmnażać papugi? 

Moja odpowiedź brzmi: nie, nie każdy. Nie powinny tego robić dzieci. Ale ich rodzice jak najbardziej. To dla dzieciaków świetna lekcja biologii. Ale, rzecz jasna, nie powinni ich hodować ludzie nieodpowiedzialni i nie posiadający do tego warunków. No, ale tacy ludzie w ogóle nie powinni posiadać zwierząt. 

Jednak te same osoby, które zabraniają rozmnażania, namawiają, ba!, wręcz nakazują amatorom trzymanie papug w parach, starając się nie zauważać, że w ich twierdzeniach powstaje wyraźny dysonans poznawczy.  

Dysonans czyli sprzeczność 

To tak jak z palaczem papierosów, który wie, że palenie jest szkodliwe, ale stara się o tym nie myśleć lub podważa te twierdzenia, myśląc: mój dziadek palił całe życie i zmarł dopiero w wieku 90 lat. 

Ponieważ ja sam nie palę, więc takiego dysonansu nie mam. Dlatego myśli palaczy w kontekście ich dysonansu zaczerpnąłem z wikipedii. 

Przeciwnicy rozmnażania papug nie są dziećmi, więc powinni wiedzieć, że kiedy łączy się w parę samca i samicę, to taka dojrzała płciowo para zostaje poddana bodźcom, które oddziałują znacznie silniej niż zawieszona budka lęgowa. Jeśli taka para jest pozbawiona możliwości zrealizowania instynktu rozrodczego, to narasta u nich frustracja, która prowadzi do obniżenia kondycji psychicznej, a ta z kolei powoduje pogorszenie również zdrowia fizycznego. I na pewno znają oni naturę papug i wiedzą, że frustracja może przerodzić się też w irytację, złość, gniew, samookaleczanie lub agresję. A wtedy dochodzi do bójek, poranień, a nawet śmierci. 

Często słyszę takie pytania: „Moje papugi żyły dotąd zgodnie, ale od pewnego czasu zaczęły się kłócić. Co się mogło stać?” Ano, papugi dojrzały. I zwykle moja rada, żeby zainstalować im budkę, rozwiązuje problem kłótni: "Budka w klatce a dobrostan papug" 

Jednak przeciwnicy rozmnażania próbują, podobnie jak robi to palacz papierosów, zredukować swój dysonans, podważając to: „no, ale ja mam taką parę i nie daję im budki, i nigdy nie doszło do bójek”. Albo inaczej - odrzucając w ogóle tę myśl: „frustracja pojawia się tylko u samotnych papug, a jeśli są w parze, to są przecież szczęśliwe”. No i dysonans zostaje u nich zredukowany. Bo stan dysonansu wywołuje napięcie, więc człowiek stara się je złagodzić. 

Niestety, dysonans poznawczy może też upośledzać racjonalne myślenie. Prowadzi bowiem do unikania myślenia o pewnych rzeczach, gdyż mogłoby to doprowadzić do nieprzyjemnych wniosków. Dlatego palacze zwykle są przekonani, że palą mniej niż rzeczywiście palą, a alkoholicy uważają, że wcale nie mają problemu z piciem. Nie znamy statystyk dotyczących tego, u ilu procent par papug dochodzi do okaleczeń czy śmierci. Dlatego tym bardziej łatwo jest unikać myślenia o tym. 

Cieszy mnie fakt, że film wzbudził duże zainteresowanie i wywołał emocje. Cieszą mnie również te negatywne emocje, bo może dyskusja na ten temat pozwoli tym osobom dostrzec i zrozumieć ten dysonans, i zamiast dalej go tłumić, spróbować nie doprowadzać do niego. 

Przykładem takiego tłumionego dysonansu są głosy niektórych widzów Papuziej Telewizji:„Nie ma to jak reklamowanie pseudohodowli i przyczynianie się do cierpienia kolejnych papuzich pokoleń. Dlaczego chcecie jeszcze bardziej osłabiać populacje papug w niewoli i rozmnażać je w „domowych”, zazwyczaj złych warunkach, i skazywać je na niepotrzebne cierpienie? 

Ten widz uważa, że propagując dopuszczenie do choćby jednego lęgu w roku (a papużki faliste mogłyby odbyć nawet 3-4 lęgi) promuję amatorskie hodowle, w których będą przychodzić na świat papugi z niedorozwojem. Były też głosy za pozostawieniem rozmnażania papug jedynie profesjonalnym hodowlom. Oczywiście, nie wolno pozwalać na rozmnażanie papug w złych warunkach, ale też nie można z góry zakładać, że domowe warunki muszą być złe. Zacytowany tu widz tłumi w sobie myśl, że przeciwnicy rozmnażania przyczyniają się przecież do tworzenia takich właśnie amatorskich hodowli poprzez nakaz trzymania papug w parach, zamiast walczyć np. o całkowity zakaz trzymania papug przez amatorów. Ale być może on sam jest amatorem i lubi trzymać papugi, a że nie chce mieć ich więcej, więc ten dysonans redukuje myślą, że papugi urodzone w domowych warunkach będą cierpieć i tłumi w sobie myśl, że jego pary mogą się pozabijać z powodu braku budki. Nie dopuszcza też myśli, że wystarczyłoby szerzenie edukacji na temat właściwych warunków domowej hodowli. 

Odnoszę wrażenie, że wielu przeciwników rozmnażania sądzi, że powieszenie budki zmusza papugi do lęgów. Więc, chciałbym tu uświadomić osobom, które hodowlę znają tylko z nazwy, że już samo połączenie samca z samicą jest zmuszaniem do lęgów, bo wyzwala bodźce, które oddziałują znacznie silniej niż zawieszona budka. 

Padały też słowa o bezmyślnym rozmnażaniu przez laików czy rozmnażaniu dla zabawy. No, ale tym laikom nakazuje się narażać papugi na odbieranie bodźców stymulujących je do rozrodu, które to bodźce są wysyłane przez osobnika odmiennej płci, a jednocześnie uważa się, że ich rozmnożenie byłoby zabawą. Czy nie jest to dręczenie tych par? 

Wróćmy do komentarza zacytowanego na samym początku: „Wybieramy mniejsze zło dobrostanowe - a najmniejszym złem jest trzymanie stadnych zwierząt minimum w parach i nie rozmnażanie ich dla zabawy, bo znaczna większość ludzi nie ma do tego warunków lub/i odpowiedniej wiedzy.” To bardzo wygodny sposób na zredukowanie stanu napięcia wynikającego z tego dysonansu. Palacz papierosów pomyślałby: ale przecież ja palę tylko papierosy light, więc to mniejsze zło. Albo obniżyłby rangę znaczenia słowa ‘szkodliwe’, tłumacząc sobie, że przecież właściwie wszystko jest szkodliwe - cukier, sól, brak cukru, nadmiar witamin itp.” 

Nazywanie zakazu rozmnażania mniejszym złem, bo w naszych domach jest już za dużo papug albo dlatego, że nie wszyscy mają na to warunki, to czysty populizm i demagogia. Zło jest zawsze złem. Owszem w hodowlach dzieje się wiele zła, ale los pary papug, którym zabrania się realizowania najsilniejszego instynktu występującego w przyrodzie, jakim jest przekazywanie genów potomstwu, też nie jest do pozazdroszczenia. Pokazywanie zdjęć ptasich ofiar złego odżywiania i wsobnych hodowli, owszem chwyta za serce, ale gdyby pokazać fotografie papug poranionych przez agresywnych partnerów czy ofiar zaparć jaj z powodu powstrzymywania ich przez samice, które nie mają budki do ich złożenia, to czy te obrazy nie byłyby równie drastyczne? Ja nie twierdzę, że w każdym przypadku dochodzi do takich sytuacji. Wielu osobom udaje się zabierać jajka lub nie dostarczać budki, i papugi nie robią sobie krzywdy. Jeśli tak się dzieje, to w porządku. Można tak robić. Widocznie ta para nie ma nieodpartej żądzy wydania na świat potomstwa. Nie u wszystkich popędy i instynkty są tak samo wyraźne. A może nie ma między nimi tej „chemii”. Ale jeśli jest, to metody te (zabieranie budki i jaj) są dopuszczalne tylko w celu ograniczania liczby lęgów czy liczby piskląt w lęgu. Jeden lęg w roku powinien zwykle wystarczyć parze, aby zaspokoić ich instynkt rozmnażania. Ale nie można im tego całkowicie zabraniać, skoro wiadomo, że może to doprowadzić pogorszenia stanu zdrowia, samookaleczeń, agresji, zadawania ran czy śmierci. Nie ma czegoś takiego jak ‘mniejsze zło dobrostanowe’. Dobrostan albo jest, albo go nie ma.

Zakaz rozmnażania papug – cz.3 - Czy pojedynczo trzymane papugi mają instynkt przedłużenia gatunku?

$
0
0


Film w Papuziej Telewizji „Po co nam hodowla papug i czy powinniśmy je rozmnażać?” wywołał polemikę przytoczoną przeze mnie w części 1 i części 2 artykułów o zakazie rozmnażania. Jest to film o hodowli, ale nie sposób nie odnieść się również do zamieszczonych pod nim komentarzy o szkodliwości trzymania pojedynczych papug. Mają one zredukować u ich autorów dysonans, o którym pisałem w części 2, pomiędzy nakazem trzymania papug w parach przy jednoczesnym zakazie ich rozmnażania, poprzez dodanie nowego elementu poznawczego:

„Powiedzenie, że papugi "raz na rok trzeba dopuścić" jest głupotą. Tak samo jak stwierdzenie, że ptak samotny mniej cierpi, bo nie ma instynktu prowadzącego do rozmnażania - ma jak najbardziej, bo inaczej nie kopulowałby z przedmiotami, nie karmił ich itd.”

lub:„Samotne papugi też mają potrzebę doprowadzania do lęgów. Samotne samice potrafią składać niezalężone jaja. Zarówno samce jak i samice kopulują z przedmiotami czy np. głową opiekuna. Samotne ptaki również mają instynkt... Jak można więc dojść do wniosku, że trzymanie samotnej papugi i nie rozmnażanie jej, jest jakkolwiek lepsze, niż trzymanie papug w parach i nie rozmnażanie ich?”

Jest tu oczywiście nieznajomość biologii i mylenie popędu z instynktem, ale o tym za chwilę.

Chcę jeszcze wrócić do tego dysonansu. Ten nowy element, czyli trzymanie pojedynczych papug, ma zredukować sprzeczność między dwoma dotychczasowymi elementami, czyli nakazem trzymania papug w parach i jednoczesnym zakazem rozmnażania.

Palacz papierosów z poprzedniej części artykułu wprowadziłby tu taki nowy element: „palenie mnie uspokaja i rozluźnia, a więc jest zdrowe”. Albo: „ależ ja mam kondycję fizyczną, bo zawsze wchodzę piechotą na siódme piętro, więc ten wysiłek niweluje u mnie szkodliwość palenia”.

U autorów cytowanych komentarzy tym nowym elementem jest „samotna” papuga. Niby bez związku z trzymaniem pary i hodowlą. Ale pomaga zredukować ten dysonans, więc wmawiają oni sobie, że przecież pojedynczo trzymanym  papugom też uniemożliwia się rozmnażanie, a więc zakaz rozmnażania par nie może być szkodliwy dla ptaków. Albo, że trzymanie pojedynczej papugi jest szkodliwe, bo musi ona kopulować z przedmiotami, więc trzymane w parze są szczęśliwe, bo mogą kopulować ze sobą. No tak, tylko że odsuwają oni od siebie myśl, do czego ta kopulacja prowadzi. A więc nie myślą racjonalnie, podobnie jak „nasz” palacz.

Popęd a instynkt

To, że pojedynczo trzymane papugi znoszą niezalężone jaja to czysta biologia, a nie „chęć doprowadzenia do lęgów”, jak to rozumie widz. Kobiety nie wywołują u siebie owulacji po to, żeby zajść w ciążę. Owulacja zdarza się również wtedy, kiedy wcale nie chcą zajść. Podobnie jest z samicami papug.

To, że pojedynczo trzymane papugi kopulują z przedmiotami, to też naturalne. To samo robią psy. A i ludzie też to czasem robią, i to czasem nawet wtedy, kiedy mają partnera. I wcale nie po to, żeby mieć dzieci! Nasi widzowie mylą tu popęd seksualny z instynktem przedłużenia gatunku.

A to, że pojedynczo trzymane papugi też mają popędy, jest oczywiste. Popędy czasem nazywa się instynktami, ale to zupełnie różne pojęcia. Instynkt to wrodzona zdolność do wykonywania zachowań napędzanych przez popędy. Zachowania te służą przetrwaniu osobnika, jak np. instynkt pokarmowy, lub przetrwaniu całego gatunku, jak instynkt rozrodczy. Ale te napędzane przez popędy zachowania są jeszcze dodatkowo kierowane przez bodźce. Takim bodźcem wywołującym instynkt pokarmowy, jest odczucie głodu. A bodźcami wywołującymi instynkt rozrodczy, jest obecność osobnika odmiennej płci i istnienie warunków, czyli miejsca na złożenie jaj i wyprowadzenie potomstwa, a więc budka lęgowa. Sama budka nie jest jeszcze tym najsilniejszym bodźcem.

A więc to nie instynkt przedłużenia gatunku doprowadza do kopulacji, lecz popęd seksualny, który istnieje zarówno u osobników trzymanych w parach, także jednopłciowych, jak i trzymanych pojedynczo. A podstawowym celem kopulacji jest rozładowanie napięcia seksualnego. Pojedyncza papuga robi to z przedmiotami lub próbuje z opiekunem. Para jednopłciowa często robi to ze sobą.

Ale dopiero bodźce sprawiają wyzwolenie instynktu rozrodczego. A więc, nie można oczywiście powiedzieć, że pojedynczo trzymana papuga nie ma instynktu przedłużenia gatunku. Oczywiście, że ma. Ale nie ma bodźców, które go wyzwalają, czyli nie powstaje u niej zdolność do wykonywania zachowań służących przedłużeniu gatunku. I sama budka nie jest dla niej jeszcze wystarczającym do tego bodźcem. Dopiero połączenie z osobnikiem przeciwnej płci gwałtownie stymuluje zachowania służące przedłużeniu gatunku.

Celem karmienia przedmiotów czy opiekuna przez pojedynczo trzymaną papugę, o czym pisze nasz widz, wcale nie jest doprowadzenie do lęgów. To swoisty rytuał zalotów, który ma zachęcić partnera do kopulacji. To karmienie + kopulacja to powiązane ze sobą aktywności, służące jedynie zaspokajaniu popędu płciowego.

A u ptaków jest ponadto instynkt karmienia młodych przez oboje rodziców, czy karmienia partnera inkubującego jaja lub opiekującego się potomstwem. Wyzwala się on wtedy, kiedy pojawia się odpowiedni bodziec, a więc głodny partner siedzący na jajach lub pisklaki otwierające dzioby do nakarmienia. Oczywiście, pojedynczo trzymana papuga też ma ten instynkt. Ale bez tych bodźców nie uaktywnia się on. Nie mylcie więc proszę instynktu karmienia młodych lub inkubującego partnera, które są jednym z zachowań prowadzących do przedłużenia gatunku, z rytuałem zalotów w postaci karmienia partnera, który ma doprowadzić jedynie do kopulacji, służącej rozładowaniu napięcia seksualnego.

Wielu hodowców latami wiesza parom budki i czeka na potomstwo, i nawet daje na msze w kościele, a rezultatu nie ma. I odwrotnie, bez budki też występuje popęd płciowy, który w przypadku płodnej pary doprowadza do zalężenia jaj, a samica nie ma miejsca do ich złożenia i wyprowadzenia potomstwa. Wtedy ten anty-bodziec, jakim jest brak budki, wyzwala w niej instynkt wstrzymania ich złożenia do czasu, aż pojawią się dogodne warunki. Na szczęście nie wszystkim samicom udaje się to powstrzymywanie, bo za każdym razem doprowadzałoby do zaparcia jaj. Więc często papugi składają je na dnie klatki i tam wysiadują. Jeśli opiekun ich nie zabierze, to wykluwają się młode, które bez budki nie mają szans na przeżycie. Zwykle nie przeżywają dłużej niż 2-3 dni. Ale przeciwnicy rozmnażania powiedzą na pewno, że to nie szkodzi, bo papug jest i tak za dużo, więc to tylko „mniejsze zło dobrostanowe”, które cytowałem w poprzedniej części.

Pary jednopłciowe

Pod tym filmem znalazło się też pytanie, jak się ma odbycie przynajmniej jednego lęgu w roku do pary jednopłciowej. Widz zapytał: „Jak to się ma w przypadku dwóch samców? Czy muszę im znaleźć samiczkę?"

Oczywiście to nie dotyczy pary jednopłciowej, na tej samej zasadzie, co pojedynczo trzymanej papugi. Jeśli nie będą miały samicy, to instynkt posiadania potomstwa nie nasili się tak, jak u papug żyjących w parach, bo nie będą miały niezbędnych do tego bodźców. Nie oznacza to jednak, że zaniknie u nich popęd płciowy i prawdopodobnie będą ze sobą kopulować. O trzymaniu par jednopłciowych opowiedziałem w filmie "Jak zapobiegać niechcianej "ciąży" u papug, czyli świadome papużyństwo". Ale wyciągnięcie wniosków na temat tego, czy trzymanie jednopłciowej pary jest etyczne, pozostawiłem już widzom. Dokupienie dla nich jednej samicy byłoby bardzo dużym błędem, bo doprowadziłoby do agresji i bójek, a może nawet w ich rezultacie - śmierci. Papug nie trzyma się nieparzyście. Mówię o tym w filmie „Łączenie papug - cz. 4 – Tworzenie domowej hodowli”.

Polskie piekiełko

Na koniec jeszcze jeden komentarz spod filmu:

„Bardzo łatwo znaleźć wypowiedzi specjalistów (nie hodowców, nie sprzedawców, nie osób siedzących swego czasu w więzieniu za przemyt - tylko behawiorystów czy weterynarzy), którzy jasno stwierdzają, że człowiek nie jest towarzystwem dla papugi.”

Równie łatwo można znaleźć wypowiedzi behawiorystów, weterynarzy, hodowców, sprzedawców czy przemytników, którzy uważają odwrotnie. A już zwłaszcza behawiorystom powinno zależeć, żeby człowiek był towarzyszem papugi, bo inaczej nie mieliby pracy. Chyba, że mówią jedno, a myślą co innego. Słyszałem nawet o organizowaniu sesji polegających na wytrenowaniu papugi, żeby nauczyła się wytrzymywać samotność. Ale nie zawód ma tu znaczenie, lecz poglądy na temat trzymania pojedynczej papugi. A autorowi komentarza wyraźnie chodzi o zdyskredytowanie konkretnych osób.

Ale czy tego chcemy czy nie, papugi na całym świecie były i są trzymane również do towarzystwa, a współczesne europejskie ustawodawstwa dopuszczają trzymanie pojedynczych papug: "Prawa zwierząt a dobrostan papug do towarzystwa". Zawsze powtarzam, że pojedynczą papugę może mieć tylko osoba, która poświęci jej odpowiednią ilość czasu, a jeśli tego czasu nie ma, to należy zapewnić jej papuzie towarzystwo. Nawet badanie naukowe o telomerach nie wykazało, jak to niektórzy w Polsce twierdzili, że u trzymanych pojedynczo papug skracają się one szybciej. Jedna z fanek Papuziej Telewizji opisała, jak opis tego badania został w Polsce zmanipulowany: Aga Akanowicz o manipulacjach na PCI.

Ale, na litość boską, o potrzeby pary też trzeba zadbać, a nie kierować się jakąś swoją ideologią, że papug jest za dużo, albo z góry zakładać, że z domowej hodowli będą na pewno chore i z niedorozwojem. Zamiast tak zakładać, i skoro już namawia się do trzymania pary, to powinno się edukować n.t. właściwych warunków hodowli. Przyczyną skubania czy samookaleczania bywa nie tylko samotność. Dokładnie to samo zdarza się również u papug w parach, kiedy nie mogą zrealizować swoich potrzeb. I im wtedy też mogą się skracać telomery! Ale zwolennicy trzymania papug wyłącznie w parach, a jednocześnie nie rozmnażania ich, nie chcą dopuszczać do siebie takiej myśli, bo to dla nich niewygodne. Wolą tłumić ten dysonans, wmawiając sobie i innym, że papugom do szczęścia wystarczy tylko to, że są w parze, a telomery skracają się tylko z powodu samotności.

Więc zapytuję:

- czy w imię tego, żeby było mniej papug można dopuszczać do pogarszania kondycji psychicznej i fizycznej u par, frustracji i agresji, która może doprowadzić do okaleczeń, a nawet śmierci ptaków, spowodowanych przez sfrustrowanych brakiem budki agresywnych partnerów?

- czy w imię tego można też dopuszczać do śmierci samic, które z powodu braku budki powstrzymują złożenie jaja, co często powoduje jego zaparcie i nierzadko kończy się zejściem papugi?

Ani behawioryści, ani weterynarze nie spotykają się z takimi przypadkami w swojej pracy. Nikt nie chodzi do behawiorysty z parą papużek falistych, bo behawioryści nie mają zwykle pojęcia o hodowli. Z resztą gdyby nawet poszedł, to być może otrzymałby tę samą śmiertelną radę: „zabierz budkę”, którą może przeczytać w grupach fb. Nikt też raczej nie zleca weterynarzowi autopsji padłej papużki falistej. A profesjonalni hodowcy są w końcu hodowcami po to, żeby je rozmnażać, więc budki lub jajka zabierają tylko wtedy, kiedy trzeba ograniczyć ilość lęgów. Więc często jedynymi świadkami takich śmierci są posiadacze pary tanich papużek. Namówieni na zabranie budki, zwykle nie przyznają się publicznie, że przyczynili się do śmierci papug. Najczęściej nie są tego nawet świadomi. I może właśnie ci - tak pogardzani - sprzedawcy papug mają największą wiedzę o tym, co się dzieje. Bo to do nich przychodzą ci, którzy utracili papużkę od pary, żeby dokupić nowego partnera, i opowiadają, jak doszło do tragedii. Dlatego uważam, że moją powinnością jako hodowcy, sprzedawcy papug i znawcy papuzich zachowań jest tę wiedzę głosić. I uważam, że nieetycznym jest nakazywanie ludziom trzymania papug w parach i jednoczesne uniemożliwianie rozmnażania. To nie jest działanie na rzecz dobrostanu papug.

A co do występującego w filmie Toniego Silvy, bo to jego, oprócz mnie, chciał zdyskredytować nasz widz, to zapłacił on już za grzechy młodości. Odpokutował więzieniem i przysporzył się papuzim populacjom walcząc z przemytem, i działając na rzecz ochrony przyrody (m.in. w projekcie ary modrej). Na świecie jest obecnie przyjmowany z honorami na papuzich konferencjach i tylko w tym naszym polskim piekiełku są osoby, które nie mogą mu wybaczyć. Może dlatego, że jego książka jest uważana za najlepszą o papugach, jaka dotąd została wydana? Żenujące jest, żeby zamiast polemizować na temat poglądów, koncentrować się na szukaniu haków w życiorysie.

Wolne loty papug a ustawa o gatunkach obcych

$
0
0

Poniżej prezentuję Państwu pełne stanowiska zajęte przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w sprawie wolnych lotów papug i innych aktywności naszych pupili, w tym spacerów w szelkach, na które powołałem się w filmie: "Czy wolne loty papug są Polsce zabronione"

Stanowisko z 10 lutego 2022
Stanowisko z 22 marca 2022
Stanowisko z 20 kwietnia 2022
Stanowisko z 3 stycznia 2022 

 Ministerstwo uważa, że wolne loty są w Polsce zabronione.

Jak bronić się w sądzie przed ustawą o gatunkach obcych, jeśli mamy wytrenowaną do wolnych lotów papugę, której nie da się nagle zamknąć na stałe w klatce?

Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, bo prawo jest niejednoznaczne i przypuszczam, że organa ścigania nie zechcą go egzekwować. Tym bardziej, że jak to przedstawiłem we wspomnianym filmie, samo Ministerstwo nie chce go egzekwować w stosunku do części obywateli (tych polujących z ptakami drapieżnymi), za co może się spotkać z zarzutami ograniczenia praw innej części miłośników ptaków.

Oczywiście nie mam na myśli tzw. IGO, czyli inwazyjnych gatunków obcych, których nawet posiadanie nie jest dozwolone. Ale w stosunku do papug nie należących do IGO, po obejrzeniu wspomnianego filmu zrozumiecie, że nie ma sensu udowadniać, iż nasze papugi (no, może oprócz aleksandretty obrożnej) nie mają szans zadomowienia się w naszym środowisku. Nie tędy droga. Ministerstwo opiera się bowiem na tzw. zasadzie przezorności, która jest podstawą prawa środowiska. Ale, kto wie, może sądy uznają, że za dużo tej przezorności w opinii Ministerstwa.

Może polski sąd mógłby, podobnie jak zrobił to sąd holenderski, potraktować opiekunów papug jako podmiot prawa i może uzna, że żeby można było mówić o wprowadzeniu zwierzęcia do środowiska, musiałby istnieć taki zamiar/wola opiekuna. A przecież wypuszczając papugę na wolne loty, zamiaru takiego nie mamy. Poza tym, Ministerstwo uważa, co cytowałem w pierwszej części filmu, że „wyprowadzanie papugi w sposób uniemożliwiający jej dowolne i niekontrolowane poruszanie się (…) oraz w sposób uniemożliwiający ucieczkę, nie stanowi wprowadzania i przemieszczania w środowisku”. Miejmy więc nadzieję, że polski sąd, podobnie jak holenderski, również zrozumie, że wytrenowana papuga na wolnych lotach porusza się właśnie w sposób kontrolowany, a trening tzw. recall’u, czyli przylatywania na komendę, zapobiega jej samowolnemu oddaleniu się.

Nie chciałbym polemizować z ustawowymi definicjami „wprowadzania i przemieszczania w środowisku” zawartymi w polskiej Ustawie o gatunkach obcych. Ale muszę…

Zgodnie z prawem wprowadzenie oznacza przemieszczenie gatunku poza jego naturalny zasięg, co by oznaczało, że papugi, które są w Polsce, zostały już wprowadzone do naszego środowiska, bo zostały - one lub ich przodkowie – przemieszczeni poza ich naturalny zasięg. Czy jednak należy uznać, że nasze domy to środowisko, o którym mowa w ustawie? W powyższych definicjach nie użyto słowa „naturalne”, ale wiadomo, że ustawa jest odzewem na szkody, jakie gatunki obce mogą spowodować w środowisku naturalnym, a nie w naszych domach. A więc, czy wyjście z papugą na spacer jest wprowadzeniem do środowiska, czy przemieszczeniem w środowisku?

W stanowisku Ministerstwa, wydanym Papuziej Telewizji, użyto w tym kontekście terminu „wprowadzanie”, a nie „przemieszczanie”: „Wyprowadzanie papugi” w sposób uniemożliwiający jej dowolne i niekontrolowane poruszanie się w środowisku (a za taki można uznać  wyprowadzanie „w szelkach na ramieniu”) nie będzie stanowiło „wprowadzania do środowiska” w rozumieniu ustawy o gatunkach obcych. Jeśli więc Ministerstwo samo nie myli terminów wprowadzania i przemieszczania,  to oznaczałoby, że wyjście z papugą z domu rozumie ono jako „wprowadzanie” do środowiska, mimo że podczas tego wyjścia papuga wcale nie zmienia swojego naturalnego zasięgu występowania.

Widzicie więc chyba, że przepisy są bardzo niejednoznaczne i każdy ekspert mógłby tu przedstawić inną interpretację. Ale myślę, że jeśli zostanie wam postawiony zarzut wprowadzania przez was do środowiska papugi wypuszczonej na wolne loty, to być może można byłoby go odeprzeć jako błędnie postawiony zarzut, bo definicja wyraźnie mówi, że aby można było mówić o wprowadzeniu gatunku, musi nastąpić jego przemieszczenie poza naturalny zasięg.

No dobrze,  a co jeśli postawiony zostanie wam zarzut „przemieszczania” gatunku obcego w środowisku, co również jest zabronione? Jest to chyba bardziej trafny zarzut. No bo zgodnie z ustawą „przemieszczanie” oznacza „zmianę miejsca występowania gatunku w środowisku”.  Ale zwróćcie uwagę na słowo „występowanie”.  Zgodnie ze słownikiem języka polskiego, słowo to oznacza:  bytność, pobyt, byt, bytowanie, egzystencja, istnienie, trwanie, życie. A zatem „występowanie w środowisku” to nie przelot po okolicy i powrót do opiekuna, lecz zadomowienie się w środowisku. A więc, aby mówić o złamaniu art. 7 ustawy, czyli o zmianie miejsca występowania, zwierzę najpierw musiałoby występować w tym środowisku.

Oczywiście, każdy sąd może wydać odmienny wyrok, i być może będziemy musieli doczekać się w Polsce szerszego orzecznictwa, aby dowiedzieć się, czy ustawa o gatunkach obcych rzeczywiście uznaje wolne loty papug za nielegalne.

Zapraszam również na film przekazujący stanowisko Ministerstwa w sprawie innych niż wolne loty aktywności papug do towarzystwa:

oraz na film o tym, że wolne loty nie są czymś łatwym i decyzja o rozpoczęciu treningu papugi powinna być dobrze rozważona:

Article 0

$
0
0

Ci drudzy tytułowi anty-, za którymi stoi Andrew Wakefield, to jedna z największych manipulacji w dziejach medycyny, która może wyrządzić ludzkości wiele krzywdy. Zetknąłem się kiedyś z opinią psychologa opisującego działalność antyszczepionkowców. Otóż, wykorzystują oni, opisaną w psychologii społecznej, naturalną ludzką skłonność do większego dawania wiary poglądom wskazującym na rzekomo negatywny wpływ czegoś na coś i w związku z tym zabranianie określonych zachowań, niż nakłanianie do podejmowania działań mających w przyszłości przynieść określone korzyści. Jeśli ich opinie dotyczą sfery powszechnej, ale znanej odbiorcy tylko ogólnie, bez szczegółów dostępnych fachowcom, odbiorcy ci skłonni są zaakceptować nawet te bardzo odległe od prawdy. Łatwiej przekonać ludzi, by czegoś nie robili, niż skłonić do podejmowania określonych działań. 

Przeciwnicy szelek dla papug, czyli tytułowi antyszelkowcy, mają podobne mechanizmy i struktury swoich grup, podobnie popadają w psychozę i stosują podobne techniki wywierania wpływu. Ich idea dobrostanu sprowadza się wyłącznie do negacji. Zazwyczaj są oni przeciwnikami wszystkiego: szelek, wolnych lotów, a z drugiej strony - przycinania lotek; trzymania papug pojedynczo, a jednocześnie zabraniają dostarczania budek i rozmnażania papug trzymanych w parach, itp., itd.. Uznają niektóre postępowania wobec papug za niedopuszczalne, ale równocześnie nie dają innych propozycji. Koncentrują się na zakazach i rzekomych krzywdach wyrządzanych ptakom, pomijając przedstawienie sposobów mogących zaoferować im coś w zamian, co poprawi ich dobrostan. Kanonem jest zakaz rozmnażania zamiast np. edukacji w dziedzinie hodowli. 

A dlaczego Papuzie Centrum Informacyjne chce koniecznie wmówić wszystkim, że po polsku szelki nazywają się smyczą? Myślałem, że to tylko kwestia językowa, ale zrozumiałem, że cel jest inny. To chęć wmówienia Polkom i Polakom, że szelki są szczególnym okrucieństwem, wykorzystując znane od lat w psychologii społecznej metody manipulacji. 

Ale zacznijmy od tych antropomorfizujących antyszelkowców, którzy uważają, że szelki dla małych papug są za ciężkie i porównują je do plecaka. Kontrargumenty dla tego porównania przedstawiłem w filmie „Szelki to nie plecak”. Ich twierdzenia przeczą prawom fizyki, biologii i matematyki, a bazują na ludzkiej ułomności, jaką jest przypisywanie zwierzętom ludzkich cech. W bajkach jest to zabawne, ale w życiu może szkodzić. No bo niby w imię czego ci antyszelkowcy chcą pozbawić małe papużki luksusu, zastrzeżonego tylko dla dużych papug? 

Czym jeszcze oprócz wagi szelek kierują się polscy antyszelkowcy? Słyszy się czasem, że szelki są po prostu szkodliwe. Trudno jednak zrozumieć, w jakim znaczeniu miałyby szkodzić. Czy szkodzą np. tak, jak papierosy? Czy może uszkadzają kręgosłup? Niszczą może pióra? Nie słyszałem w Polsce o wypadkach w szelkach. Gdyby się zdarzyły, na pewno byłoby o nich głośno. Podobnie jak to robią antyszczepionkowcy, wykorzystano by tu zapewne znane w psychologii tzw. prawo małych liczb, tak jak wykorzystuje się je w innych szelkowych przypadkach, np. problemów natury psychicznej. Ale jeśli szelki są szkodliwe dla psychiki niektórych papug, to w takich przypadkach nie powinno się ich używać, bo szelki są tylko dla papug w pełni oswojonych, które bez problemu pozwalają sobie je założyć i którym one nie przeszkadzają. Nie stosuje się ich u papug nieoswojonych. I szelki nie służą, broń boże, do oswajania. Mówiłem o tym w filmach: "Szelki dla papug""Jak zakładać papudze szelki?", "Jak przyzwyczaić papugę do szelek"i na Papuzim Blogu „Szelki dla papug a wolne loty”. No ale, skoro zdarzają się przypadki, że niektóre papugi źle znoszą szelki, to ich przeciwnicy uważają, że trzeba wyciągnąć wniosek, że są szkodliwe dla wszystkich. A jeśli będzie to na każdym kroku powtarzane, to ludzie w to uwierzą.

Aby głoszone poglądy brzmiały bardziej wiarygodnie antyszelkowcy, podobnie jak antyszczepionkowcy, lubią się podeprzeć jakimiś, trudnymi do ustalenia ogólnymi autorytetami w rodzaju “z badań austriackich naukowców wynika....”, "stowarzyszenie niemieckich weterynarzy ogłosiło....”, "w opinii amerykańskich weterynarzy...”. Prawda, że brzmi wiarygodnie i nawet jakby naukowo?

Dla wzmocnienia wrażenia naukowości w kontekście szelek PCI powołuje się na nieznane nikomu w Polsce niemieckie organizacje walczące o dobrostan zwierząt i przedstawia powstałe przed wieloma laty poglądy, zniekształcając tłumaczenia tekstu, łącząc wszystko w eklektyczną całość i usiłując przedstawić to jako obiektywny obraz rzeczywistości, konkludując, że szelki dla papug są szczególnym okrucieństwem. Chodzi o artykuł na PCI p.t. „Smycze dla papug zwane szelkami”:

Z mojego punktu widzenia rzeczywistość jest zupełnie inna. Po przeczytaniu tytułu myślałem, że chodzi o sprawy językowe, o czym wspomniałem na początku, ale po dalszej lekturze wygląda na to, że cel jest zupełnie inny. Przywołuje się tu opinię niemieckiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii na Rzecz Ochrony Zwierząt. W dokumencie „Tierschutzwidriges Zubehör in der Heimtierhaltung”* z 2010 roku działacze ci wymieniają szkodliwe akcesoria zoologiczne, które naruszają dobrostan zwierząt. A na ich liście jest prawie wszystko, co oferuje rynek.

A że są to niemieccy działacze, swoje opinie dopasowali do §2 niemieckiej Ustawy o Ochronie Zwierząt (TierSchG): „Nie można ograniczać możliwości poruszania się zwierzęcia w sposób właściwy dla jego gatunku tak, aby zadawać mu ból, cierpienie lub wyrządzać możliwą do uniknięcia szkodę.” 

No więc, ci eksperci uważają, że szelki dla papug„stanowią ograniczenie naturalnego sposobu poruszania się ptaków”, czyli ograniczają lot. Dlatego naruszają opisany w niemieckiej ustawie dobrostan, a więc dla PCI są szkodliwe. 

Tylko zapomnieli oni o jednej sprawie. Twierdzą, że naturalnym sposobem poruszania się ptaków jest lot. Ale, papugi nie latają non-stop jak albatrosy. Poruszają się też w inne sposoby. A szelki generalnie nie zostały stworzone do latania, lecz do używania w takich momentach, kiedy papuga nie ma latać. Więc w jaki sposób ograniczają lot? Papuga w szelkach ma po prostu przebywać z opiekunem na powietrzu i zażywać kąpieli słonecznych, a nie latać. Zdaje się, że PCI też o tym zapomniało i uważa, że szelki są szkodliwe, bo tak napisało jakieś stowarzyszenie weterynarzy, uważające, że szelki stoją w sprzeczności z §2 niemieckiej Ustawy. 

Idąc tym tokiem rozumowania należałoby zakazać rowerów lub deskorolek, bo ograniczają naturalny ruch człowieka, jakim jest chód lub bieg. No tak, ale konstytucja nie gwarantuje nam naturalnego ruchu. Czyżby więc zwierzęta były bardziej chronione niż ludzie? Ale polska ustawa zabrania jedynie „zmuszania zwierząt do przebywania w nienaturalnej pozycji”. Trudno byłoby więc chyba przekonać kogokolwiek, że pozycja papugi w szelkach, nie będącej w ruchu, jest nienaturalna. Ale skoro niemiecka ustawa zabrania ograniczania możliwości poruszania się zwierzęcia w sposób właściwy dla jego gatunku, to dlaczego weterynarze ci w żadnym z wydanych dokumentów nie zakwestionowali np. smyczy dla psów lub kagańców? 

Tymczasem wygląda to tak, jakby klasyfikowali oni akcesoria naruszające dobrostan, nie znając nawet ich przeznaczenia: „Spacery w szelkach na klatce piersiowej nie są w żaden sposób właściwą dla gatunku formą ćwiczeń dla ptaków, a raczej mają "efekt pokazowy" dla właściciela”. Tylko co ma piernik do wiatraka? W środowisku naturalnym ptaki całymi godzinami siedzą bez ruchu na gałęziach, wystawiając się na działanie promieni słonecznych. Na spacerach z opiekunem też ptak nie ma ćwiczyć lotów. Bez szelek, też by ich sobie nie poćwiczył, jeśli nie jest wytrenowany do wolnych lotów. Musiałby jedynie siedzieć w czerech ścianach. A to, że wolne loty nie są dla każdego opowiedziałem w filmie: „Wolne loty nie dla każdego”. Niewiele papug trenuje się do wolnych lotów. Więc większość papug tę „formę ćwiczeń” może sobie wykonywać wyłącznie w domu, a nie na spacerze. 

 Wspomnieni niemieccy działacze są również przeciwni przycinaniu lotek. To logiczne, bo w przeciwieństwie do szelek, które można w każdej chwili zdjąć, ten zabieg rzeczywiście ogranicza lot, chociaż też nie na stałe, lecz co najwyżej na kilka miesięcy. Ale zamiast szelek i przycinania lotek Niemcy ci proponują chociaż coś innego w zamian (w dokumencie Stellungnahme zum Flugunfähigmachen von Papageienvögeln* z 2007 roku): „Przy odpowiedniej opiece niektóre papugi mogą stać się tak oswojone, że nie uciekają, gdy są wyprowadzane na zewnątrz.” No cóż, fachowości nie mogę im pozazdrościć! Znam niejedną osobę, która myślała, jak oni i straciła papugę. Stopień oswojenia wcale nie gwarantuje, że papuga nie odleci. Nic bardziej mylnego! Papuga odlatuje spłoszona czymś. Bywa też, że ptaki instynktownie wzbijają się do lotu, kiedy poczują podmuch wiatru. A nie wracają dlatego, że nie wyszkolonym do wolnych lotów papugom, uniemożliwia to stres i brak umiejętności manewrowania. I po prostu panikują. Opowiedziałem o tym w filmie "Co zrobić, kiedy papuga odleci".

Cytując dalej niemieckich weterynarzy: „także oswojone ptaki, przestraszone, reagują instynktownie zerwaniem się do lotu, linka powoduje nieoczekiwane zatrzymanie ptaka w locie, co może prowadzić do urazów i złamań." Wyrokowali to już 15 lat temu, ale prawdopodobnie odnosiło się to jeszcze do szelek bez rozciągliwej smyczy amortyzującej gwałtowne szarpnięcie, jakie na początku były produkowane. 

A teraz – dlaczego przeciwnikom szelek wygodniej nazwać je w języku polskim „smyczą”? Otóż, kiedy nazwie się szelki smyczą, to można je łatwiej w obcych językach utożsamić z dawnym sposobem przypinania papugi łańcuszkiem za nogę do stojaka. Jeśli się w Polsce utrwali, że szelki to smycz, to można z powodzeniem włożyć w usta tej bremeńskiej organizacji i niemieckiego Ministerstwa Żywności i Rolnictwa stwierdzenie, że szelki są szczególnym okrucieństwem. Stanowisko, które według PCI miałoby niby obowiązywać „władze i sądy, oraz pozwalać wytoczyć sprawę właścicielowi papugi, który wychodziłby z nią na smyczy” (czyli jak to się w Polsce utrwaliło – w szelkach) – to opinia ekspertów w sprawie minimalnych wymagań dotyczących trzymania papug z 10 stycznia 1995 

Ale eksperci ci nie piszą w niej o szelkach, bo przecież w 1995 roku ich jeszcze nie było. I piszą to w rozdziale: „Ogólne wymagania hodowlane”, gdzie również piszą o wymaganej wielkości klatek, itp.. A piszą tak: „Papageien dürfen nicht angekettet oder auf einem Bügel gehalten werden”, co znaczy: „papugi nie powinny być przetrzymywane na łańcuchach ani na uwięzi”. Więc wcale nie chodzi tu o szelki „Brustgeschirr”, ani o smycz „Leine”. To jest zupełnie inne słowo: Bügel = więzy. A więc chodzi o przetrzymywanie papugi poza klatką, przywiązanej łańcuszkiem za nogę do stojaka. A przyznacie chyba, że słowo „smycz” bardziej niż „szelki” kojarzy się z łańcuszkową smyczą dla psów lub nawet łańcuchem u budy, a wtedy łatwiej można porównać je do słów: „więzy”, „uwięź”, „na uwięzi”, ‘łańcuch u nogi”, „na łańcuchu”. Czy nie myślicie, że tak właśnie należałoby to zinterpretować? 

W każdym razie ta opinia ekspertów niemieckiego ministerstwa z 1995 roku jest taką samą opinią, jaką otrzymaliśmy od naszego ministerstwa w sprawie wolnych lotów. Eksperci naszego ministerstwa wypowiedzieli się, że wolne loty papug są zabronione w świetle nowej Ustawy o gatunkach obcych, o czym pisałem w artykule "Wolne loty a ustawa o gatunkach obcych"i opowiedziałem w filmach: „Papugi to gatunki obce” i “Czy wolne loty papug są Polsce zabronione”. Ale interpretacja żadnego urzędu nie obowiązuje sądów. To one dokonują wykładni prawa. Samo niemieckie ministerstwo napisało o tego typu opiniach, że są to „ekspertyzy i wytyczne określające minimalne wymagania dotyczące przyjaznego dla zwierząt ich utrzymywania, które stanowią wsparcie dla posiadaczy zwierząt, oraz właściwych organów i sądów przy podejmowaniu decyzji, czy dana hodowla zwierząt jest zgodna z przepisami prawa”. Jednak niemieckie prawo procesowe, podobnie jak polskie, stoi na stanowisku, że opinie biegłych podlegają swobodnej ocenie dowodów przez sądy. 

Nieprawdą jest więc, że wymienione w artykule PCI bremeńskie stowarzyszenie nazwało szelki szczególnym okrucieństwem, tak samo jak nieprawdą jest, że niemieckie ministerstwo uznało, że "biorąc pod uwagę przepisy prawne należy odrzucić możliwość stosowania u papug smyczy”, tzn. szelek, jak również nieprawdą jest, że zobligowało ono sądy i pozwalało wytoczyć sprawę właścicielowi papugi, który wychodziłby z nią w szelkach. I to nie tylko dlatego, że prawo przewiduje swobodną ocenę opinii biegłych przez sądy, ale również dlatego, że opinia ekspertów z 1995 roku nie dotyczyła szelek, w których wychodzi się papugą na zewnątrz, a jedynie łańcuszków lub innych więzów, którymi w Europie jeszcze w latach 90-tych przymocowywano papugi do stojaków. NIE DAJMY SIĘ WIĘC ZWARIOWAĆ! 

Wspólnota antyszelkowców, podobnie jak antyszczepionkowców ma rzekomo jedyną prawdziwą wiedzę o zagrożeniu, jakie czyha na nasze papugi. Mimo, że jest ona wynikiem manipulacji. Pojawiają się jednocześnie teorie spiskowe i pierwiastek zła. Jest nim np. Papuzia Telewizja, która realizuje tajemny plan eksterminacji papug i zbicia na tym wielkiego kapitału, podobnie jak koncerny farmaceutyczne w oczach antyszczepionkowców. Wytwarza się więc poczucie zagrożenia, które wspólnotę jeszcze bardziej integruje i zagrzewa do walki. 

Ale spróbujcie spytać o konkrety. Oczywiście teraz nie podadzą, ale przedstawią wkrótce. Tak jak np. obietnica podania źródła wyliczeń dotyczących dopuszczalnego ciężaru szelek, która pojawiła się na krótko na kanale Papuziej Telewizji pod filmem „Szelki to nie plecak”. PCI też obiecywało w swoim artykule, że „następnym razem napisze trochę więcej na ten temat”, ale chyba już nie napisze, bo niemieccy weterynarze już dawno poddali się i zmienili zdanie o szelkach. W 2018 roku opublikowali nowy dokument „Stellungnahme zu dem Fluggeschirr Aviator für Psittaziden”. Stwierdzili w nim, że: „ptakom w szelkach można zapewnić więcej możliwości lotu” niż w domu i mogą one służyć jako „metoda treningowa do swobodnych lotów”. W związku z tym „stosowanie ich w wymienionych warunkach może być zgodne z dobrostanem zwierząt.” Trochę tych warunków wymienili, m.in. np. „Używanie długiej linki (> 3 m) jest możliwe tylko w miejscach wolnych od drzew i masztów, aby uniknąć zaplątania” lub „Opiekun musi posiadać odpowiednią wiedzę na temat zachowań kotów”. Ale więc nagle okazało się, że szelki już nie „ograniczają naturalnego sposobu poruszania się ptaków”, a wręcz przeciwnie - dostarczają więcej możliwości naturalnego poruszania się. Szkoda tylko, że zrozumienie tego zajęło im kilka lat, a w międzyczasie na tej fali popłynęło np. PCI wmawiając nam, że szelki to „szczególne okrucieństwo”. 

Należy walczyć o dobrostan papug, ale niektórzy pojmują go opacznie, jak nasi polscy przeciwnicy rozmnażania, np. paląc budki dla ptaków, czy antyszelkowcy - antropomorfizując zwierzęta lub manipulując znaczeniem słów: szelki/smycz. Manipuluje się też badaniami naukowymi (np. o telomerach, ręcznym karmieniu i stereotypiach) lub ignoruje przeznaczenie akcesoriów zoologicznych, jak np. robiło to przez lata niemieckie stowarzyszenie weterynarzy, też z resztą przeciwnych prawie wszystkiemu, i wszystko podciągających jako niezgodne z niemiecką ustawą o ochronie zwierząt. Tacy eksperci, jak oni dają politykom swoje interpretacje, a ci uchwalają czasem niedorzeczne prawo. W 2007 roku pisali m.in. o szelkach: „Nie ma żadnego sensownego powodu, by uniemożliwiać ptakom korzystanie z ich naturalnego sposobu poruszania się - lotu.” Co prawda nie wyjaśniali, jak im ten lot zapewnić, ale w ich rozumieniu jeszcze do 2018 roku szelki ograniczały naturalny ruch. Teraz odwrotnie – uważają, że dzięki nim ptak może mieć więcej ruchu. 

To rewolucja w poglądach. Nie jestem aż tak wielkim entuzjastą latania papug w szelkach, jakimi oni się stali, ale zawsze uważałem, że zakazy niczemu nie służą. 

Nie liczę na to, że PCI zmieni swoje poglądy w aż tak rewolucyjny sposób, ale może choć ewolucyjnie, bo pojawiły się na tym portalu reklamy szkoleń zakładania papugom szelek. Na razie to tylko światełko w tunelu, ale ruch w dobrym kierunku ku normalności. 

-------------------------------------------------------------

*Dokumenty Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii na Rzecz Ochrony Zwierząt do pobrania: https://www.tierschutz-tvt.de/alle-merkblaetter-und-stellungnahmen/

Papug nie trzyma się samych

$
0
0
Pod filmem „Nowa papuga w domu – cz. 3 – nasz czas, uwaga i więź emocjonalna” w Papuziej Telewizji jeden z widzów napisał taki komentarz:"Głupoty, papug nie można trzymać samych, są silnie stadne. Nawet jeśli poświęcamy jej mnóstwo czasu nigdy nie zastąpimy jej przyjaciela tego samego gatunku. Nie wyskubiemy jej piórek, nie prześpimy się na jednej żerdzi ani nie będziemy z nią 24/7. Trzymanie papug pojedynczo podchodzi pod znęcanie się. Poza tym papuga trzymana pojedynczo nigdy nie będzie szczęśliwa i NIGDY SIĘ NIE OSWOI. Taka papuga przychodzi do nas z przymusu, z braku lęku, bo potrzebuje przyjaciela - drugiej papugi. Dopiero gdy są minimum 2 papuga przychodzi z własnej woli, bo ma zaspokojone swoje potrzeby. Proszę nie wprowadzać ludzi w błąd bo to duży kanał, dużo ludzi myśli, że to co pan mówi to prawda. Wiele zwierząt przez to będzie cierpiało."

 

Ten komentarz to kalka poglądów głoszonych przez pewne osoby w części papuziego środowiska skupionego wokół kilku fejsbukowych grup. Kiedy go przeczytałem, przypomniałem sobie mój wpis na blogu o antyszelkowcach, których porównałem do antyszczepionkowców, działających w oparciu o struktury sekt.

Współcześnie sekta kojarzona jest ze zhierarchizowaną grupą ludzi, skupioną wokół dominującego lidera. Zwykle określa się go mianem „guru”. Stosując techniki psychomanipulacji, podporządkowuje on sobie członków sekty, wymagając od nich bezwzględnego posłuszeństwa. Guru to zwykle ambitna jednostka, która chciałaby zaistnieć w jakiejś dziedzinie, a ze względu na brak wiedzy lub doświadczenia, czuje się w niej ignorowana. Zaczyna więc głosić własne poglądy, niekiedy sprzeczne z uznanymi, które z czasem stają się dla członków grupy swoistymi „prawdami wiary”, aksjomatami, których nie tyle nie trzeba, co nawet nie wolno dowodzić. Ich uznanie jest nieodzownym wymogiem przynależności do grupy. Z tym co głosi guru polemizować nie wolno. Nie toleruje krytyki, wykazuje tendencje do elitaryzmu i antydemokratyczności. Z czasem grupa zaczyna działać na zasadzie „oblężonej twierdzy”. Członkom zaszczepia się przekonanie, że ich jedynie słuszne poglądy są zwalczane przez otaczających ich wrogów (np. Papuzią Telewizję – bo mam na myśli podobne zjawisko w środowisku papuziarzy). Celem sekty jest spowodowanie u człowieka trwałej zmiany tożsamości. Presja grupy na nowego członka jest wciąż jednak kontrolowana, by zachować złudzenie, że to on sam decyduje o tym, co się dzieje w jego umyśle. W ten sposób grupa wyznawców zapewnia liderowi entuzjastyczne potwierdzenie jego idei i potężne wzmocnienie poczucia jego własnej wartości.

Zawsze uważałem, że każdy ma prawo mieć i głosić własne poglądy, a nawet z tymi najbardziej absurdalnymi nie warto walczyć, bo wszystkie one i tak zostaną zweryfikowane przez życie. Ale wiedza o papugach nie jest usystematyzowana i niekiedy laikom trudno ją zweryfikować. Płaskoziemcy negujący kulistość naszej planety nikomu właściwie nie szkodzą. Jeśli ktoś nie wierzy w istnienie hierarchii wśród papug, to też wydawałoby się, że to jego sprawa. Ale jeśli ktoś zaprzecza temu zjawisku, pretendując jednocześnie do roli specjalisty od papuzich zachowań, to już coś zupełnie innego. Struktury hierarchiczne w stadach i skłonności do dominacji pozwalają zrozumieć behawior tych ptaków, i na tej podstawie wypracowywać metody postępowania z nimi w określonych sytuacjach. Więc jeśli negowanie tego zjawiska stanowi podstawę do udzielania porad właścicielom papug, to na to nie można tak po prostu machnąć ręką. Wiele osób szukających sposobu rozwiązania problemów ze swoimi papugami, wierzy w te rady, nie zdając sobie sprawy, że popełnia błędy.

Dlatego pomyślałem, że absurdom należy się przeciwstawiać. Sądzę, że rzeczowa polemika ukazująca manipulacje i błędność niektórych idei przyniesie lepsze rezultaty. Krople drążą skałę. Wykazałem jak nasza rodzima guru zmanipulowała wyniki badań nad telomerami u papug.

"Jak to naprawdę było z telomerami u żako i dlaczego wyniki badania tak bardzo zaskoczyły naukowców"
"Jakie czynniki stresogenne mogą powodować skracanie telomerów u naszych papug?"

Przeciwstawiłem się też wyssanym z palca poglądom, że szelki to okrucieństwo, a dla małych papużek są wręcz szkodliwe.

"Papuzi antyszelkowcy są jak antyszczepionkowcy"
i film"Szelki to nie plecak"

I jak mi się wydaje, telomery poszły w zapomnienie. Szelek chyba też już się nie potępia, bo główny ich krytyk oferuje już nawet treningi ich zakładania. Nie słyszałem też, żeby nadal nachalnie propagowano w sieci grafikę wyjaśniającą w manipulatorski sposób szkodliwość szelek dla małych papug. Myślę, że coraz mniej głosi się już też, że zjawisko hierarchii i dominacji jest obce papugom. Badania nad tym zjawiskiem przedstawiłem w filmie Hierarchia u papug i czy nasi pupile usiłują nas zdominować? 

Może też po moich publikacjach nie pali się już pokazowo budek lęgowych.

Zakaz rozmnażania papug – cz.1 – „Rozmnażanie to bezdomność i krzywda papug”
Zakaz rozmnażania papug – cz.2 – „Mniejsze zło dobrostanowe”,
Zakaz rozmnażania papug – cz.3 – "Czy pojedynczo trzymane papugi mają instynkt przedłużenia gatunku?"
i filmy "Budka w klatce a dobrostan papug",
"Po co nam hodowla papug i czy powinniśmy je rozmnażać?"

I może po interwencji Papuziej Telewizji w Ministerstwie Środowiska, w której wyjaśniliśmy jego ekspertom na czym polegają wolne loty papug i stanęliśmy w ich obronie, nikt już nie będzie przekonywać Ministerstwa, że wolne loty papug polegają na otwarciu woliery i wypuszczeniu ich na zewnątrz, co - rzecz jasna - jest sprzeczne z Ustawą o gatunkach obcych.

"Wolne loty papug a ustawa o gatunkach obcych"
i film "Papugi to gatunki obce"

Mam też nadzieję, że trening papug mający przyzwyczaić je do fajerwerków, nie jest już oferowany po tym, jak wykazałem, że to tylko niepotrzebne dręczenie zwierząt hałasem.

 Film "Czy można przyzwyczaić papugę do fajerwerków"

I chyba mniej już się mówi o tym, że papug nie powinno się trzymać pojedynczo. W filmie Prawa zwierząt a dobrostan papug do towarzystwa"wytknąłem, że tzw. Lista Pięciu Wolności, w tym wolność polegająca na towarzystwie innych zwierząt tego samego gatunku,do których odwoływała się guru tej sekty, dotyczy zwierząt gospodarskich, przeznaczonych na rzeź, a nie domowych pupili. Od tego czasu ustało więc chyba powoływanie się na tę listę w kontekście zwierząt do towarzystwa.

No, ale może przypisuję sobie zbyt wiele zasług i jestem zbyt wielkim optymistą, któremu wydaje się, że może zmienić świat. Niestety, zdaję sobie sprawę, że potrzeba czasu, aby zmienić poglądy wszczepione członkom sekty, więc pewnie jeszcze długo będą oni „skanować” Internet i jeśli tylko natkną się na treści godzące w kanony ich wiary, podobnie jak nasz widz pod wspomnianym filmem, natychmiast będą wklejać wpojone im schematy. Mimo że sztandarowe poglądy ich guru mogły się już zmienić, nawet o 180 stopni, i wcale nie dzięki mojemu ujawnianiu prawdy, lecz przykładając do nich starą zasadę „pecunia non olet”.

Ale rozłóżmy ten długi komentarz naszego widza na czynniki pierwsze:

To się zgadza. Papug nie można trzymać samych. Tak, są silnie stadne, co oznacza, że wymagają kontaktów społecznych. Musimy poświęcić im mnóstwo naszego czasu. Nie możemy zostawić ich samych. Dokładnie o tym mówimy w tym filmie przez całe jego 16 minut.

I jak na ironię, właśnie ta silna stadność, a więc społeczność i towarzyskość papug sprawiła, że ludzie trzymają je od tysięcy lat jako zwierzęta do towarzystwa. Dzięki temu jest to w ogóle możliwe. Gdyby papugi nie były stadne, nie nawiązywałyby takich więzi z człowiekiem.

  

Czy nie zastąpimy jej przyjaciela tego samego gatunku? Weźcie pod uwagę, jeśli dobieramy papudze partnera w sztucznych warunkach, a więc na siłę, nie zawsze przypadają sobie do gustu. I może okazać się, że zamiast przyjaciela fundujemy naszemu pupilowi wroga. Tymczasem, widziałem już wiele wspaniałych papuzio-ludzkich przyjaźni i nikt nie przekona mnie, że takie relacje są niemożliwe.

Jak to nie? Opiekun zawsze może, a nawet musi to robić. Powinien ściągać jej osłonki nowo rosnących piór w miejscach dla jej niedostępnych, co zwykle w naturze robią sobie nawzajem papuzi przyjaciele. 

Na żerdzi - nie. Ale znam przypadki, że papugi śpią z opiekunami w łóżku, choć uważam to za niebezpieczne.

 

Organizując papudze zajęcia, nie musimy być z nią 24/7. Tak samo jest w naturze. Kiedy papugi żerują lub wykarmiają młode, niekoniecznie przez cały czas mają bezpośredni kontakt ze swoim partnerem.

Ale zdaje się, że poglądy na ten temat u guru zmieniły się już w sposób, powiedziałbym nawet, wręcz rewolucyjny. Bo jakże inaczej rozumieć wymyślenie treningu dla papug pod nazwą „Zaczekaj aż wrócę”?

 

I osoba ta, chyba wie, co mówi, bo z tego co słyszałem, zawsze trzymała samotną papugę.

Ale dlaczego ta grupa osób tak bardzo kojarzy mi się z sektą? Sam fakt trzymania przez jej przywódcę pojedynczej papugi, a jednocześnie zakazywania tego innym, świadczy o charakterze sekty. W nich guru zawsze może sobie pozwolić na coś, co dla zwykłych jej członków jest zabronione. Wiąże się to z wiarą w inność przywódcy w stosunku do zwyczajnych śmiertelników. Nie wolno im tego kwestionować. I tak właśnie tu się dzieje. Głoszą oni za jego przywódcą, że papugi należy trzymać w parze, ale nie odważą się zapytać, dlaczego ich przywódca przez 20 lat trzymał jedną.

 

To czy będzie szczęśliwa, zależy od opiekuna. A być może pomoże jej w tym trening „Zaczekaj aż wrócę” za jedyne 50 zł.

Ale nie ma żadnej gwarancji, że z drugą papugą będzie szczęśliwa. Słyszałem o wielu (nieszczęśliwych) przypadkach, kiedy dwie papugi się nie zaakceptowały i trzeba je było trzymać przez całe życie w osobnych pokojach. Myślicie, że to szczęście, kiedy opiekun musiał dzielić swój czas na każdą z osobna? Albo jak papuga zabiła drugą z powodu braku budki. No chyba nie ze szczęścia, lecz dlatego, że opiekun nie chciał, żeby się rozmnożyły. Albo też przypadki wyrzucenia papug na śmietnik, bo na nieszczęście opiekuna rozmnożyły się. Taki przypadek przedstawiłem w filmie "Potrzeba kontaktu czy obserwacji".

Teraz to już „ręce mi opadły”. To straszna demagogia. Jest właśnie odwrotnie. Wyjaśniałem już nie raz, że każdy inaczej rozumie pojęcie oswojenia. "Stopień oswojenia - jakich papug nie powinno się oswajać"to film o tym, do jakiego stopnia można oswoić pojedynczą papugę, a do jakiego w parze lub grupie.

U większości tych najbardziej popularnych i najtańszych gatunków papugi trzymane w parze oswoją się tylko do takiego stopnia, że będą akceptować obecność człowieka. Tak jak w papugarniach będą na nim siadać i brać przysmaki z ręki, ale będą traktować go przedmiotowo. Jak miskę z jedzeniem. Jednak nasz widz widocznie to właśnie uważa za oswojenie.

Papuga trzymana pojedynczo, oswoi się o wiele bardziej, bo do takiego stopnia, że zwiąże się z opiekunem emocjonalnie. Taka właśnie więź jest koniecznym warunkiem dla trzymania pojedynczej papugi.

 Święta prawda, „przychodzi do nas, bo potrzebuje przyjaciela”, bo jest stadna, a więc społeczna. Ale „z przymusu” wybiera nas tylko wtedy, kiedy ze względu na swoją historię społeczną (chodzi np. o wychowanie w wolierowym stadzie) jest oswajana na siłę. Wtedy, rzeczywiście, łatwiej zaakceptowałaby drugą papugę, a zmuszana jest wybrać człowieka. Zawsze powtarzam, że takich papug nie należy oswajać i trzymać do towarzystwa.

To czy przyjdzie do nas z lękiem, czy „z braku lęku” też zależy od jej historii społecznej. Ptak wychowany w stadzie będzie czuł lęk przed człowiekiem. Ale jeśli jest to papuga, która dopiero co opuściła budkę lęgową lub była ręcznie wykarmiona, to przyjdzie bez lęku. I właśnie tylko takie osobniki należy wybierać jako papugi do towarzystwa.

Nasuwa mi się jeszcze jeden argument podnoszony często przez osoby wyrażające skrajne poglądy na temat trzymania papug w domach. Uważają one, że ludzie nie powinni w ogóle ich trzymać, bo zaspokajają tym tylko swoje zachcianki. Nasz widz nie podnosi jednak tego argumentu. Jest przeciwny jedynie zaspokajaniu zachcianek polegających na trzymaniu jednej papugi, do której można, a nawet trzeba  się przytulić. To dogmat w tej grupie. Ale generalnie ten widz nie ma nic przeciwko zaspokajaniu ludzkich zachcianek polegających na trzymaniu papug.

W filmie "Prawa zwierząt a dobrostan papug do towarzystwa" przedstawiłem istniejące poglądy na temat idei praw zwierząt, od skrajnej chrześcijańskiej wskazującej na Przymierze zawarte przez Boga z Noem, według którego zwierzęta zostały oddane ludziom we władanie, po skrajną ideologię przyznającą im pełnię praw na równi z człowiekiem.

Tak więc podejście do traktowania zwierząt zależy od światopoglądu. Jego manifestowanie jest oczywiście ograniczone ustawodawstwem danego kraju, ale generalnie wzajemna tolerancja polega na szacunku dla mieszczących się w granicach prawa poglądów. W tym wypadku chodzi mi o poglądy na trzymanie papug. Jeśli są stworzone ramy prawne określające warunki dobrostanu zwierząt w domach, nie wolno zabraniać ludziom ich posiadania.

Najpopularniejszą ideą dotyczącą praw zwierząt, jest tzw. animal welfare,czyli dobrostan zwierząt. Głosiciele tej idei uważają, że w samym wykorzystywaniu zwierząt jako zasobów nie ma nic złego, o ile nie wiąże się ono z niepotrzebnym cierpieniem. I właśnie na tej idei opierają się obowiązujące w wielu krajach, również w Polsce, przepisy prawa mające na celu zapobieganie okrucieństwu wobec zwierząt i zapewnienie im dobrostanu.

 

No więc rozważmy, czy rzeczywiście dobrostan papugi do towarzystwa człowieka nie może być zapewniony i czy jest ona z góry skazana na cierpienie. O dobrostanie papugi możemy mówić tylko wtedy, kiedy zostaną zaspokojone wszystkie jej potrzeby, również emocjonalne. Zgodnie z definicją dobrostanu papuga musi żyć w pełnej harmonii ze środowiskiem. A więc jeśli jest to papuga hodowlana, to najlepiej czuje się obszernej wolierze wśród osobników swojego gatunku. Ale jeśli jest to papuga wychowana przez człowieka lub przez naturalnych rodziców, a następnie oswojona, to dobrze będzie się czuła właśnie wśród ludzi.

Kiedy będziemy oswajać na siłę dziką papugę, która do oswojenia się już nie nadaje, będzie musiała cierpieć, a jeśli człowiek zrobi to na siłę i złamie jej psychikę, to będzie też cierpieć z powodu niedopasowania do właściwej roli, bo ona się do tej roli po prostu nie nadaje. Jej psychika została ukształtowana w stadzie i tylko w towarzystwie innych papug zapewnimy jej dobrostan. I odwrotnie, jeśli papugę ukształtowaną przez człowieka wprowadzimy do stada lub połączymy w parę, może nie potrafić nawiązać więzi emocjonalnej z inną papugą. Jej dobrostan też nie będzie więc zapewniony. Ona będzie się najlepiej czuła z człowiekiem.

A więc jeśli człowiek potrafi zapewnić dobrostan papudze do towarzystwa, to jest to zgodne z ideą animal welfare, na której bazuje nasze prawo.A zapewni jej dobrostan nie tylko wtedy, kiedy będzie potrafił zagwarantować jej odpowiednie warunki i będzie miał dla niej odpowiednią ilość czasu, ale również wtedy – czego nie uświadamiają sobie posiadacze stadka papug - wybierze do tego odpowiednią papugę, z którą będzie mógł nawiązać więź emocjonalną.

  

No cóż, ja tak nie uważam. Ale zdaję sobie sprawę, że dla autora tego komentarza nie jestem żadnym autorytetem. Jednak, jak przypuszczam, autorytetem tym jest osoba, na której poglądy nasz widz się powołuje. A ona, nazywając się specjalistką w dziedzinie dobrostanu papug, oferuje nawet treningi, aby papugi wytrzymywały same w domu dłuższą nieobecność opiekuna.

We wspomnianym filmie podkreślam, że osoby pracujące na etat nie powinny trzymać pojedynczej papugi. Zawsze byłem temu przeciwny. Pojawiła się nawet taka negatywna opinia o Sklepie z Papugami: Nigdy nie spotkałam się z taka obsługą. Chciałam kupić dziś arę. Pan który nas obsługiwał szybko mnie zniechęcił, ale nie do zakupu papugi, bo i tak ją kupię, tylko w innym miejscu. Pan chyba z góry założył, że papuga będzie cały dzień sama w domu (…)”. Tak, zgadza się, przeprowadzamy wywiad z każdym nabywcą papugi i odradzamy zakup pojedynczej, kiedy stwierdzimy, że opiekun nie znajdzie dla niej odpowiedniej ilości czasu. Bo ja niestety, nie posiadam wiedzy na temat, jak przyzwyczajać  papugę do całodziennej samotności i dlatego odradzam pracującym osobom nabywanie pojedynczego osobnika. Nie da się zapewnić papudze nawet w największej klatce takiego wzbogacenia środowiskowego, a więc zabawki, ukrywacze jedzenia, itp. (bo myślę, że właśnie do tego sprowadza się ta konsultacja pod nazwą „Zaczekaj aż wrócę”), żeby papuga przez cały dzień była czymś zajęta. Wzbogacenie środowiskowe w klatce jest z natury rzeczy ograniczone (nie da się stworzyć w jej wnętrzu żerowiska na cały dzień), a niestety, czy nam się to podoba, czy nie, pozostawiana sama w domu papuga musi przebywać w klatce. Chroni ona dom przed papugą, a papugę przed czyhającymi na nią w domu niebezpieczeństwami. Jednak zabawki i ukrywacze jedzenia w klatce nie zastąpią interakcji z opiekunem i nie sprawią, by bez szkody dla psychiki mogła tak funkcjonować przez 5 dni w tygodniu.

  

To zakrawa na żart. Po co miałaby przychodzić do człowieka z własnej woli, by zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne, kiedy będzie je zaspokajał jej papuzi partner? Gdzie jest logika w takim twierdzeniu? Papugi przebywające w parach nie są zainteresowane kontaktami z opiekunem, dlatego nie można ich oswoić do takiego stopnia, jak trzymane pojedynczo. Nie nawiążą więzi emocjonalnej z opiekunem, skoro mają ją już z drugą papugą. A przychodzą do opiekuna, bo traktują go jak żerdź, żeby sobie na nim spocząć, lub jak miskę, kiedy oferuje im przysmaki. Bo są na tyle oswojone, że tolerują obecność człowieka.

 

Tak, rzeczywiście, codzienne kontakty z odbiorcami moich treści przekonują mnie, że ludzie w nie wierzą, i to pozwala mi patrzeć z optymizmem w przyszłość.

A jeśli chodzi o wprowadzanie w błąd, to robi to właśnie guru naszego widza. Właśnie w sektach podobnie manipuluje się prawdą, stąd moje porównanie. W naszej rodzimej papuziej sekcie mamy mnóstwo przykładów takich psychomanipulacji, jak przekręcanie wyników badań naukowych (przykład z telomerami), nie uznawanie innych (przykład z dominacją u papug), czy przekręcanie słów np. poprzez nazywanie szelek smyczą, aby w językach obcych bardziej pasowała do dawnego łańcuszka u nogi, co rzeczywiście można nazwać okrucieństwem. Opisałem tę manipulację w artykule „Papuzi antyszelkowcysą jak antyszczepionkowcy”.

Albo nazywanie przycinania lotek (bez wyjaśnienia na czym ten zabieg polega) - obcinaniem skrzydeł, sugerując, że zabieg ten okalecza na trwałe, po to żeby można było go nazwać znęcaniem się nad papugami. Jednocześnie nigdy nie słyszałem krytyki ogrodów zoologicznych i ferm drobiu, gdzie zabieg kopiowania skrzydeł, pozbawiający ptaki na stałe możliwości latania, wykonuje się rutynowo.

Albo weźmy przykład ręcznego karmienia, które opisuje sięjako procedurę wyjmowania piskląt z gniazd. Ja też przeciwstawiam się tej dość jeszcze niestety powszechnej patologii i poświęciłem jej wiele publikacji. I nie sądzę, żeby nasza guru nie odróżniała prawidłowego ręcznego karmienia od tej patologii. Ale ponieważ ja walczę z tym samym, trzeba to zmanipulować, nazywając ogólnie ręczne karmienie odbieraniem piskląt ich rodzicom, żeby brzmiało okrutnie. Ale okrutnym już wcale nie jest zabieranie jajek, żeby papugi się nie rozmnażały, albo nie dostarczanie parze budki lęgowej, co często prowadzi do frustracji, agresji, a nawet śmierci. I nie ważne, że prawidłowe ręczne karmienie polega właśnie na zabieraniu jajek - a nie piskląt! Ale zabieranie jajek, i wyrzucanie ich, okrutnym nie jest, a ręczne karmienie - jest. Mimo że profesjonalni hodowcy zawsze pozwalają parze wyprowadzić przynajmniej jeden lęg w sezonie.

"Papug nie można trzymać samych"- to chwytne hasło, ale proszę zwrócić uwagę, że w języku polskim istnieje różnica między pojęciami 'pojedyncza', 'sama' i 'samotna'. Pojedyncza papuga, której opiekun zaspokaja potrzeby emocjonalne, nie czuje się samotna. Chyba, że na zbyt długo zostawia ją samą w domu czy samą sobie. Ale nasza guru trzymaną pojedynczo papugę perwersyjnie nazywa samotną lub samą. Pewnie dlatego, że z tego co słyszałem od osób, które bardziej ją znają, jej papuga zawsze była właśnie samotna.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja naprawdę nie traktuję każdego członka fejsbukowych grup, z którym ścieram się na poglądy, jako wroga. Zdecydowana większość z nich to osoby o wielkiej wrażliwości i empatii, które w swoim postępowaniu kierują się dobrem zwierząt. One, po prostu, uwierzyły i uznały za autorytety tych, którzy wykorzystali je dla swoich celów.

Środowiska zakazujące trzymania pojedynczych papug, a jednocześnie - rozmnażania tych trzymanych w parach, przeciwników wolnych lotów, zakazujących jednocześnie szelek, a więc przeciwników prawie wszystkiego, wmawiają wszystkim, że Papuzia Telewizja to niewiarygodne źródło informacji, bo muszą zaoferować członkom swojej grupy jakiegoś wroga. Ale, jak już wspomniałem „pecunia non olet”, i nawet wróg może być komuś na rękę. Papuzia Telewizja dopuszcza - choć jednak pod pewnymi warunkami - trzymanie pojedynczych papug. Ale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy przyszli właściciele papug wezmą sobie do serca nasze rady. A jeśli tego nie zrobią i kupią pojedynczą papugę, którą będą zostawiać samą w domu, to w końcu skusi ich oferta konsultacji „Zaczekaj aż wrócę”.

============================================================================

Drodzy Czytelnicy, niestety, doba ma tylko 24 godziny i zaczęło mi już brakować czasu na życie i obowiązki zawodowe. Dlatego, z żalem, musiałem wstrzymać dalsze komentarze, bo nie byłbym w stanie na nie odpowiadać. Wybaczcie, proszę, i szukajcie odpowiedzi na nurtujące Was problemy w opublikowanych artykułach i wśród udzielonych już przeze mnie odpowiedzi. Zapraszam też wszystkich serdecznie na filmy poradnikowe na PAPUZIEJ TELEWIZJI http://youtube.com/c/papuziatelewizja gdzie staram się, w miarę możliwości, pomagać zespołowi Papuziej TV odpowiadać na komentarze widzów.

Czy to koniec papuziego hobby?

$
0
0

 

Lista pozytywna

W publikacjach używa się czasem drastycznych tytułów. Celem jest oddziaływanie na emocje odbiorcy i wywołanie zaangażowania się w adresowane do niego treści. Ja też tak postąpiłem prezentując w okresie pandemii problemy z utrzymaniem zwierząt przez ogrody zoologiczne i papugarnie, i apelując o zbiórkę dla jednej z nich, choć zawarta w tytule filmu sugestia, że placówki te zostaną zmuszone do likwidacji zwierząt nie była aż tak realną groźbą, jaka zaistniała dziś dla hodowców.

Czy podcinać lotki?

$
0
0
Temat ten wywołuje gorące dyskusje na papuzich forach. Dyskutanci nie mają pojęcia czym jest ten zabieg, a oburzenie przeciw niemu opierają na swoich doświadczeniach z potrzebującymi sobie pofruwać po ich pokoju stadkami małych papużek. Działa krytyki wytaczają zwykle osoby, które mają doświadczenie tylko z małymi nieoswojonymi papużkami i nigdy nie zetknęły się z dużą ręcznie wykarmioną papugą. Wywołujący u nas gorące dyskusje temat przycinania lotek, w wielu krajach, mających o wiele dłuższe niż nasze tradycje trzymania papug do towarzystwa, jest standardowym, obowiązkowym postępowaniem, a zaniechanie go uznawane jest za działanie na szkodę ptaka.

Przycinać czy nie przycinać? 

Jakich papug nie da się oswoić?

$
0
0
----------- Artykuł uzupełniony powstałymi później filmami ------------
Żako można oswoić tylko, kiedy jest jeszcze bardzo młode. Dotyczy to również aleksandrett i większości długoogonowych papug australijskich. Rozelle raczej nie nadają się do oswajania, natomiast ary, kakadu i niektóre amazonki udaje się oswoić nawet w starszym wieku. Ale nie tylko wiek i gatunek są tu wyznacznikami. Ważny jest też sposób wychowania. Kandydat na domowego pupila nie powinien po opuszczeniu budki lęgowej przebywać zbyt długo w  stadzie. I jeszcze jedna zasada: jeśli chcemy mieć  bardzo związaną z nami papugę, należy - poza nielicznymi gatunkami - trzymać ją pojedynczo.

W poprzednich swoich postach pisałem, jak należy oswajać papugę, ale są sytuacje, w których  nie jest to możliwe, gdyż pewne osobniki nie nadają się absolutnie, aby pełnić rolę domowych pupili, a udomowienie ich na siłę będzie skutkować jedynie silnym stresem, będącym udziałem zarówno ptaka, jak i działającego w dobrej wierze opiekuna. Owszem, są osoby, które chwalą się, że potrafią oswoić każdą papugę. Ale ja to nazywam dręczeniem zwierzęcia.

Łączenie papug

$
0
0
Dość często spotykamy się z sytuacją, że do oswojonej papugi decydujemy się dokupić drugiego ptaka. Najczęściej dzieje się tak w przypadku, gdy z różnych powodów nie mamy dostatecznej ilości wolnego czasu, aby poświęcić go naszemu pupilowi. Operację tę należy jednak przeprowadzać ostrożnie, stosując się do pewnych ogólnych zasad postępowania. Trzeba zdawać sobie sprawę, że jeśli od dłuższego już czasu posiadamy oswojonego pupila, jest on zwykle mocno związany emocjonalnie z domownikami, spośród których wybrał sobie swoją „drugą połowę”, wobec której zachowuje się jak wobec swojego naturalnego partnera. Okazuje mu szczególne względy i wabi go, wykorzystując cały repertuar zachowań godowych specyficznych dla swego gatunku. Ma też zaanektowane w domu własne terytorium, na którym czuje się „panem i władcą”. Nowego ptaka może postrzegać jako intruza, dokonującego zaboru tegoż terytorium, a ponadto będzie zazdrosny o wszelkie okazywane „nowemu” względy.

Papuga czy gwarek

$
0
0
Czy da się porównać coś, co w istocie porównywalne nie jest? Dwa, jakże odmienne, rodzaje ptaków, które właściwie tylko pozornie są do siebie podobne. Taki dylemat przeżywam zawsze, gdy ktoś zwraca się do mnie o porównanie gwarka i papugi. Często jestem pytany, który lepiej nadaje się na ptaka do towarzystwa? W takim przypadku zwykle szukam chusteczki do ścierania potu z czoła i opowiadam o obu, pozostawiając pytającemu wyciągnięcie wniosków i podjęcie samodzielnie decyzji w sprawie wyboru.

To, co łączy gwarka i papugę, to przynależność do gromady ptaków i umiejętności naśladowania dźwięków. Pozostałe ich cechy są już zupełnie różne.

Papuga a święta

$
0
0
Święta i Nowy Rok to często specyficzny okres dla naszych pierzastych pupili. Dla niektórych ich opiekunów to czas wyciszenia, ale dla innych to okres rodzinnych spotkań i beztroskiej zabawy. Niezależnie od sposobu spędzania świąt, z całą pewnością jest to czas, gdy nasze życie ulega zmianie. Jest inaczej niż zwykle. Wielu z nas tęskni za tymi zmianami. Chcemy choć przez krótki czas porzucić ustabilizowany, spokojny, choć niekiedy nudny tryb codziennej egzystencji. Ale to, co my postrzegamy jako przyjemną odmianę, może być odebrane jako koszmar przez naszych papuzich pupili.

Przekręty po polsku

$
0
0
Mój blog poświęcony jest analizie zachowań papug, ale ten post – wyjątkowo – chciałbym poświęcić zachowaniom ludzi, a w szczególności niektórych sprzedawców zwierząt. Często zdarza mi się, że przychodzą do mnie szczęśliwi nabywcy papugi czy innego egzotycznego zwierzaka, chwalący się po jak okazyjnej cenie go kupili. Jednak, kiedy spoglądam na to zwierzę, okazuje się, że amazonka żółtogardła, która miała być najlepiej gadającą papugą (oratrix), jest w rzeczywistości amazonką zółtogłową (ochrocephala), której cena, ze względu na jej powszechność, jest znacznie niższa. Konura słoneczna okazuje się być konurą jednaj.  Żako, to żako liberyjskie - choć obie papugi są żako, to jednak to drugie jest mniej atrakcyjnym, i w związku z tym tańszym, podgatunkiem. Natomiast małpiatka - tamaryna białoczuba jest w rzeczywistości znacznie tańszą tamaryną białouchą. Niedoświadczony klient, myśląc, że oszczędza - przepłacił. To najbardziej popularne tricki stosowane przez nieuczciwych sprzedawców.

Ranking najlepiej gadających papug

$
0
0
Które papugi najlepiej „gadają”? Czego oczekiwać od poszczególnych gatunków? –  to pytania najczęściej zadawane przez osoby, chcące wybrać dla siebie pierzastego towarzysza. Często formułują to pytanie: „która papuga jest najbardziej inteligentna?”, rozumiejąc przez inteligencję zdolność do wypowiadania dużej ilości słów. No więc, które papugi najlepiej gadają? To często subiektywne odczucie. Ale trzeba też pamiętać, że u papug, jak u ludzi, niektóre osobniki są po prostu bardziej wygadane, a niektóre mniej.

Ręczny wychów - jak to się robi?

$
0
0
Ostatnio otrzymałem kilka maili z prośbą o opisanie, jak wykarmiać ręcznie pisklęta papug. Osoby piszące, jak się zorientowałem, nie mają większego doświadczenia w obcowaniu z papugami, a chcą mieć oswojonego i związanego z nimi pupila. Co prawda, w internecie można znaleźć dokładne opisy sztucznego odchowu papuzich pisklaków. Zanim jednak ktoś zdecyduje się na to, chciałbym, aby wiedział, z czym musi się liczyć, rozpoczynając kilkumiesięczną działalność, której nie można przerwać, a każdy popełniony błąd może skutkować utratą życia przez zwierzę, dla którego opiekun będzie przez cały ten czas matką i ojcem.

Wybór papugi - nimfa czy falista?

$
0
0
Panuje dość powszechne przekonanie, że, aby mieć oswojoną, gadającą papugę, trzeba dysponować sporą ilością gotówki. Rzeczywiście – duże papugi są drogie i nie każdy może sobie pozwolić na wydanie kilku tysięcy złotych na ich zakup. Nie wszyscy jednak uświadamiają sobie, że te najpopularniejsze, a więc również najtańsze papużki, których cena zakupu nie powinna być barierą dla przeciętnego mieszkańca naszego kraju, choć nie mają imponujących rozmiarów, nadają się świetnie nie tylko do hodowli, ale również na ptaki do towarzystwa. Chodzi o popularne papużki faliste i nimfy. A na dodatek falista potrafi być znakomitym mówcą.
Viewing all 57 articles
Browse latest View live